niedziela, 15 września 2013

60. Ejj! Pójdę z Tobą wszędzie, tylko weź ze sobą żelki!

Marzec  2013
Poprzednio: Opowieść o Brunecie

Ku mojemu zaskoczeniu napisał do mnie zaraz z rana następnego dnia. Zyskałam jego numer telefonu. Odpisałam wieczorem, nie byłam chętna do nawiązywanie dalszej znajomości. A on do mnie pisał i pisał. Czasami odpisywałam, wiem, że to go drażniło. Z czasem nauczyłam go pisać do mnie na fb. Tam mi było łatwiej. Nie czułam takiej presji. Przez to pisanie dałam się namówić na spotkanie. Ba, nawet to ja w pewien sposób na nim wymogłam. Dwa tygodnie po szumnej (otwierającej oczy) imprezie u Serduszkowego poszłam zatem na randkę z Brunetem. To miało być takie spotkanie na pocieszenie. Na otarcie łez. Na nic wielkiego. 
Nie podobał mi się, a zarazem go lubiłam. Podobało mi się jak się wobec mnie zachowuje. Imponował mi, ale za cholerę mnie nie pociągał. I jasne, że porównywałam go z Kolegą od Serduszek. Przegrywał tylko w tym, że nie zadbał o to, żeby dobrze wyglądać na spotkanie ze mną. Przyszedł jakby miał się spotkać z kumplem. We wszystkim innym to On był górą. No ale... Przecież w mojej głowie był ktoś inny.
Mimo tego to była... Hmm, najlepsza randka na jakiejkolwiek - kiedykolwiek byłam?
Spotkaliśmy się przed galerią. Najpierw musiał ze mną pójść na ksero, bo potrzebowałam notatki na dzień następny. Na miejscu okazało się, że pan za bardzo nie umie posługiwać się tym całym sprzętem jaki u siebie ma i tak czekaliśmy tam na wydruk ok. 20 stron jakieś 20 minut... W pewnym momencie zachciało mi się śmiać. Stał obok mnie obcy facet ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej i swoim pełnym nienawiści wzrokiem wpatrywał się w owego pana. Zażartowałam, że tej randki na pewno nie zapomni - w końcu randka w ksero! 
Gdy pan się ogarnął - nastąpił ciąg dalszy. Potem poszliśmy na lody. Jedliśmy i siedzieliśmy na ławce. Odgradzała nas moja malinowa torba. Kiedy zauważył jej kolor - aż odskoczył, bo stwierdził, że to różowy, a on nie znosi tego koloru! Kiedy sprawdzał jakie mam kolczyki odgarniając kosmyk włosów, zrobiło mi się gorąco. Nie, nie dotykaj mnie w ten sposób bo się zaczerwienię - pomyślałam sobie. 
Później poszwędaliśmy się po sklepach. Raz opowiedziałam mu, że pomagam w doborze ciuchów bratu, wtedy stwierdził, że jemu też kiedyś pomogę. I teraz nadeszła ta chwila. Chciał, żebym wybrała mu koszulę. To wybieraliśmy długo. I czas tak szybko leciał. A On przymierzał te wszystkie koszule i tak bardzo mnie śmieszyło jak wchodził do przymierzalni i panicznie się bał, żebym nie odsunęła kotary za szybko lub nie otworzyła drzwiczek. Taki odważny i dorosły facet bał się, że zobaczę go z gołą klatą! Zabawne to było. Później jeszcze ja, kupiłam "50 twarzy Greya" dla koleżanki na prezent i mogliśmy iść tam, gdzie chciał mnie zaprowadzić. 
Wyszliśmy z galerii, zaczął prószyć śnieg. Przez chwilę niósł moją torbę. Zaczęłam chichotać pod nosem - w końcu niósł różową (malinową) torbę! Gdy się zorientował krzyknął głośno i kazał to od siebie jak najszybciej zabrać, bo parzy! Nie mogłam opanować śmiechu. 
Chwilę później gdy już szliśmy obok siebie, zapytał czy pójdę z nim wszędzie? Uśmiechnęłam się, stwierdzając, że na razie idę, ale nie wiem dokąd. W tym momencie zaskoczył mnie jeszcze bardziej, nagle otworzył paczkę kwaśnych żelek i spytał ponownie: czy pójdę z nim wszędzie?
Przez chwilę mnie zamurowało. Na fb miałam ustawioną w tle myśl przewodnią: "Ejj. Pójdę z Tobą wszędzie, tylko weź ze sobą żelki". Teraz już nie miałam wyjścia. 
Jedliśmy kwaśne żelki i wszystko było taki bajkowe jak cały Kraków. Idąc Floriańską nagle zastopował mnie i weszliśmy do knajpki meksykańskiej. Tam czas szybko zleciał. Pomógł mi wypisać dedykację dla koleżanki w książce. Wcześniej jeszcze kazał mi przeczytać fragment tej książki na którym otworzył, po to żebym zrozumiała o co w niej chodzi (nie, nie czytałam jej wcześniej, wprost przeciwnie do niego) - będąc w dobrym nastroju zaczęłam czytać na głos. Speszyłam go? Znów zachciało mi się śmiać.
Nagle koledzy dobijali mu się na telefon, miał się jeszcze z nimi spotkać - nie przypuszczał, że tyle ze sobą wytrzymamy. Rozstaliśmy się na rynku. Zatrzymał mnie.
-Nie, tak to cię nie puszczę - i dał buziaka w policzek.
Bałam się, że będzie chciał więcej, ale na szczęście nie. Sam ten buziak totalnie mnie zaskoczył. I wtedy zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam! Chwyciłam go delikatnie za kieszenie od kurtki i... tak samo dałam mu buziaka w policzek! A co! Ha! Zaskoczyłam go i uciekłam. To było takie spontaniczne i wesołe.
I wracałam cała szczęśliwa do dziewczyn. Byłam w końcu na zajebistej randce w moim Krakowie!
Stało się coś, co było takie nierealne i zbyt magiczne i nie dla mnie.

Było najlepiej, prawie najlepiej, bo... Tylko potem i tak stwierdziłam, że on nie jest dla mnie.


40 komentarzy:

  1. brakowało tego 'czegoś' ?
    bo z tego co napisałaś to i fajny chłopak i fajnie spędziliście czas ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. musiałam sobie wymyślić jakieś "ale" - tym razem to była fryzura xD a naprawdę to chyba chodziło oto, że dalej potężnie siedział w mojej głowie ktoś inny.

      Usuń
    2. szkoda, że przez takiego kogoś innego, często przed nosem uciekają nam całkiem niezłe okazje ....

      Usuń
    3. szkoda. czasem wielka szkoda, ale podobno coś zawsze jest po coś.. chociaż nie do końca w to wierzę.

      Usuń
    4. a ja już sama nie wiem.
      życie nie raz mi udowadniało, że czasem moje pragnienia nie spelniały się, bo zwyczajnie czekało na mnie coś lepszego. ale czy zawsze tak jest?

      Usuń
  2. Różni ludzie są w naszym życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeróżni. szkoda tylko, że niektórzy tylko na chwilę.

      Usuń
    2. Ale wszyscy coś wnoszą do niego.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. wtedy? chyba "tego czegoś", dla którego bym zwariowała. wtedy po prostu go tylko polubiłam.

      Usuń
  4. Tylko pozazdrościć życia uczuciowego ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. muszę chyba nadrobić zaległości ;) lekko brakuje mi czegoś wcześniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale zawirowania :D znam to skądś:D


    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym mu dała szansę:)

    Normalnie przypomina mi się moja pierwsza randka z obecnym facetem... Tylko, że to on się odstroił, jak na randkę, aż mnie zaskoczył, a ja zawaliłam strojem, makijażem, zwykłością - bo ubrałam się normalnie, nie umalowałam się zbytnio, w sumie to w ogóle i byłam taka zwykła, jakbym nie zamierzała na nikim wrażenia robic, ponadto, że przyjechał do mnie z około o 60 km oddalonego miasta to ja byłam "wybierającą" miejsce spotkania, poszlismy na pizzę, która okazała się całkowitym niewypałem i byłam pewna, że więcej go nie zobaczę, w zasadzie to robiłam wszystko by go nie zobaczyć więcej,a ten się nie poddał... nie wiem kiedy się w sobie zakochaliśmy, za 12 dni zostaje mym mężem i nie wiem ogólnie jak to wszystko wyszło, a pierwsze spotkanie mi będzie z pewnościa wypominał do końca naszych dni:) jesteśmy juz ze soba blisko 4 lata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha:D jak to potrafi się potoczyć. zazwyczaj wtedy gdy nie zdajemy sobie na początku z czegoś sprawy i nie dopuszczamy do świadomości, nie bierzemy pod uwagę... potem okazuje się czymś najlepszym, co nas w życiu spotkało... :) zatem wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!

      Usuń
  8. omatko, no chce go :D brałabym, choć dla większości urocze wyciągnięcie tych tytułowych żelek z kieszeni to pewnie najbardziej przyciągający element Waszej randki, to z Twojej opowieści wynika, że mnie by kupił mierzeniem koszul i obrzydzeniem do noszenia damskiej, malinowej torebki. ;) ale co ja tam wiem o romantyzmie.
    zazdroszczę ranki! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha:D nie każdy lubi romantyzm:)
      mówisz, że byś brała? ;P

      Usuń
  9. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na randce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to czas się rozejrzeć i na jakąś się wybrać :)

      Usuń
  10. Ej, ja chcę zelki :C
    słodki ten Brunet, słodki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wpadaj! mam jeszcze jakieś 0,5kg - kwaśnych oczywiście ;) no słodki;D

      Usuń
  11. ja zaczynam teraz II rok politologii :D a Ty ?:)

    OdpowiedzUsuń
  12. No tylko problem w tym, że ja nie bardzo wiem, co chciałabym robić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już dawno zakochałam się w dupku i nie przechodzi... Dlatego tak, brałabym tego bruneta haha :D

    Wiesz, milion jest powodów, przez które miałoby mi się nie spodobać. Pierwszy i najgorszy jest fakt, że nikt znajomy nie idzie na tą uczelnię, którą wybrałam. Przeraża mnie to i ściska za gardło niesamowicie.
    Wybrałam Wrocław, bo najbliżej, chociaż marzy mi się stolica... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. o ja randka w Krakowie super romantycznie jaa i zelki nie dziwie sie ze Ci podobała ta randka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. No powiem Ci, że spędziłaś na prawdę ciekawie czas;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Niektórzy to po prostu są świetnymi kolegami. Nie ma sensu się do niczego zmuszać :) Ale cudownie mi się czytało ten post... Taki magiczny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Żelki i brunet - to zawsze dobre połączenie. Sprawdziłam.

    OdpowiedzUsuń
  18. czemu nie jest dla Ciebie?
    Bo zapowiadał się ciekawie :P A rozmowy na fb.szczególnie te prowadzone do drugiej w nocy, zwiastują coś fajnego ;) wiem coś o tym

    OdpowiedzUsuń