niedziela, 14 kwietnia 2013

51. To tylko koleżeństwo

Styczeń / Luty / Marzec / Kwiecień / Maj / Czerwiec 2012

Ale przecież moje życie to telenowela, która szczęśliwego końca nie ma. To, że mnie pocałował wcale nie oznaczało, że teraz już będzie tylko fajnie. Że to to. Że ja chcę Jego, a on mnie. Nie. U mnie zawsze musi być skomplikowanie i nie tak jak chciałabym, żeby było. Na początku nikt z nas nie wiedział jak ma się zachować po tym co się stało, potem gdy minęły dni ciszy i dziwnego zachowania, gdzie ja już doszłam do wniosku, że nic z tego nie będzie, bo on traktuje mnie chwilami jakby mnie nie znał, zaczął odzywać się coraz częściej. I był moim najlepszym kolegą, a ja, ja jego najlepszą koleżanką.
Jakieś może dwa tygodnie później załatwił nam notatki i zaraz po zerwaniu się z rannych zajęć napisał, że mi je zaraz podrzuci – kiedy jeszcze spałam. Wtem zerwałam się na równe nogi i zaczęłam ogarniać. Nie zdążyłam do końca – zapukał kiedy za szafą próbowałam dosunąć suwak od spódniczki. I taka śmieszna sytuacja kiedy stał w drzwiach, nerwowo próbował mi wytłumaczyć, że nie może wejść, bo się spieszy, a ja nerwowo za tą szafą próbowałam się dosunąć. I mimo że serce waliło mi jak szalone, chciało mi się śmiać, bo on był jeszcze bardziej spanikowany ode mnie. I usłyszałam wtedy jaką mam ładną czerwoną bluzkę i widziałam jak na mnie patrzy, ale totalnie się boi zrobić cokolwiek, w końcu mi uciekł. Następnym razem gdy przyszedł i szukaliśmy jakiś informacji do jego pracy licencjackiej było to samo. Mimo że potrafił się ze mną wygłupiać, czułam jak ucieka i broni się przed moją obecnością. Nie mogłam siedzieć za blisko, bo widziałam jak nie może sobie ze sobą poradzić. Trochę to było zabawne, z drugiej strony nie ogarniałam tego. Podobało mi się, że tak na niego działam, ale nie podobało mi się, że tak się zapiera.
Tłumaczyłam mu jak czegoś nie rozumiał o co chodzi, spisywałam pytania z kolokwium, gdy szedł do innej grupy, rozwiązywaliśmy zagadnienia na egzamin po połowie, załatwiał notatki, drukował ustawy i odwrotnie, podwoził na egzaminy, dzwonił jak miał popsuty komputer i gadaliśmy, potem dzwonił spowiadając się też z innych rzeczy. Zajmowałam mu miejsce na zajęciach, tłumaczyłam gdy go nie było... 
W ostatnim semestrze po-przepisywaliśmy się na te same przedmioty do tych samych grup – tuż po tym jak byłam na niego zła, po pogodzeniu się. I tak zataczaliśmy koło. Było dobrze – nagle się rozpadało, nagle on przestawał się odzywać, coś było ważniejszego – ja po raz kolejny z nim „kończyłam” i też przestawałam się odzywać – potem on się budził i pisał np. czemu jestem na niego zła. Pamiętam jak była kiedyś taka sytuacja, że znów o coś poszło – poszło nieświadomie i po raz kolejny obiecałam sobie, że się do niego nie odezwę. Nie mogłam spać w nocy, bo ciągle o nim myślałam, a gdy już zasnęłam śnił mi się. ( Z resztą tak mam chyba do dzisiaj). Przebudziłam się i mimo że mogłam tego dnia pospać – nie spałam, byłam zła na siebie, bo tak zajmował mi głowę. I wtedy jakoś dostałam smsa... Od Niego. Też nie mógł spać i niepokoił się co się stało, że się nie odzywam... Takie chwile sprawiały, że miałam wrażenie, że wcale nie jestem mu taka obojętna... A potem gdy spotkaliśmy się na zajęciach... I widziałam jak mija naszą ławkę i już prawie siada z Koleżanką z ławki, bo ta nie miała swojej Panny Ważnej tego dnia – pierwsza myśl zazdrośnicy (czyli mnie) - „usiądź tylko z nią, a nie odezwę się do Ciebie już do końca życia” i usiadłam cała w płomieniach złości, kiedy On nagle się wrócił i jednak usiadł ze mną. Jeju, jaki wtedy czułam triumf... Może to było dziecinne, ale... Od razu zrobiło mi się lepiej. I znów to uczucie, że siedzę za blisko, bo dostaje szału i … Piękne było to jak wykładowczyni o coś go zapytała, a on odpowiedział zupełnie nie na temat – dając przykład swoich rodziców (o czym wiedziałam tylko ja i pewnie Koleżanka z ławki – że o nich mówi) – wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie wiedziałam co mam biedna począć, bo to co powiedział było fajne... Było ładne, tyle że w ogóle nie na temat. Uśmiechnęłam się tylko pewnie zaczerwieniona. I tak wszyscy widzieli, że się bardzo lubimy, ale wszystkim mówiłam, że to przecież tylko kolega.
To tylko kolega.
Co z tego, że mi się podoba. Że tylko rozmowa z nim nastraja mnie jak nic innego. I tylko on umie mnie tak porządnie zdenerwować jak nikt inny. I, że to dla niego potrafię tak dużo zrobić. I, że naprawdę dobrze całuje. I, że jestem zazdrosna o wszystkie inne. I mimo że byłam tak bardzo zła, że zatańczył ze mną tylko raz na imprezie i ważniejsi byli koledzy, to gdy zadzwonił po piątej nad ranem tej samej nocy, to odebrałam i zrobiłam mu te pieprzone kanapki, bo był głodny i wyszłam przed akademik, bo czekał tam z kolegami w samochodzie, a było chyba z minus dziesięć. Ja i moje dobre serce. Nauczyłam się cierpliwie, chociaż czasem mniej niecierpliwie czekać. Czekać na Niego. Na to, że kiedyś w końcu dojdzie do tego wniosku, że już dłużej nie może być tak jak było wtedy. Sam w końcu nauczył mnie czekać. Obiecał, że pojedziemy tam, że zrobimy tak, że spróbujemy tego, że przecież kiedyś będziemy razem. Tylko jeszcze nie teraz.
Przez ten cały czas miałam kontakt ze Świadkiem, ale on się stopniowo zmniejszył. Jego depresja mnie pokonała. W końcu miałam dość, że przez taki długi okres nawet raz nie chciał się ze mną spotkać. Spotkałam się za to dwa razy z Kręconym – zazwyczaj to były okresy te – w których Serduszkowy za bardzo przegiął i teoretycznie z nim wtedy „kończyłam”. Ale przecież to nie było to...
Kolega od Serduszek uwił sobie gniazdko w moim sercu i nie potrafiłam go stamtąd wyrzucić. Nauczyłam się Jego dotyku, pokochałam Jego uśmiech i te czułe spojrzenia. Polubiłam te zwykłe jakże miłe gesty. Kiedy naprawił mi kurtkę, a potem zaczął mi ją zasuwać i zapinać na mnie, a Długowłosy śmiał się, stojąc obok. Mnie było gorąco, a on delikatnie próbował mi wytłumaczyć jak mam się właściwie tymi guzikami posługiwać. 
 A jak postarałam się z prezentem urodzinowym dla Niego! Był najlepszy, bo tak bardzo się nim wtedy chwalił. Tak bardzo w ogóle starałam się na tych urodzinach być. Nie zdążyłabym na busa, ale jednak mi się udało - biegłam jak idiotka przez co zostałam wyśmiana przez Długowłosego i skomentowana, że "jestem szalona". A na miejscu gdy już znalazłam się w Jego domu, gdzie poczułam się totalnie obco, a Długowłosy prowadził mnie po schodach do góry – usłyszałam jak woła do niego „czy mnie przyprowadził?” - to jakoś sprawiło, że poczułam się milej, że zależy mu żebym była. W końcu wybiegł z łazienki, krzycząc, że jest jeszcze niegotowy i nagle zatrzymał się na schodach kiedy mnie zobaczył. Ja też stanęłam i że też mi chyba zaschło w ustach nic przez chwilę nie mówiłam, tylko patrzyłam się na niego uśmiechnięta – uśmiechał się. I faktycznie był niegotowy – bose stopy, spodnie niezapięte, włosy oklapnięte – niezrobione. A on zawsze musiał mieć idealne włosy. W końcu z tego amoku wyrwał nas Długowłosy, który po prostu stał obok i zaczął się śmiać... Lubiłam sobie wspominać tą chwilę – jak uśmiecha się tylko do mnie, tak niewinnie i słodko... I całe mnóstwo pocałunków tej nocy i poranka. Ale ja przecież byłam tylko koleżanką.
To tylko koleżanka.
Tak pewnie on tłumaczył mnie kolegom i … koleżankom. A ja głupia się w nim zakochałam. A ja brnęłam w to dalej, bo przecież kiedyś mieliśmy być razem. Bo pisał już tak często, że nie chciałam tego kończyć. Mimo że nie do końca było tak jak chciałam, żeby było. A potem nie wytrzymałam kiedy znów było coś ważniejszego. I tak powoli zaczęło się psuć. Próbowałam się odsuwać, tylko jak się odsunąć od kogoś – z kim chodzi się na każde zajęcia i każdy o niego pyta i jest centrum zainteresowania przez 24 godzina na dobę. Moje odcinanie po gwałtownej rozmowie trwało góra z dwa tygodnie? Potem spędziliśmy prawie cały dzień razem – taki koleżeński. Wtedy uświadomiłam sobie, że wcale nie chce, żeby to się kończyło, że mogę tak z nim gadać, że cholernie potrzebuje mieć z nim kontakt. A następnego dnia okazało się, że miał wypadek jak wracał tego dnia po zajęciach do domu... Wyszedł z tego cało, Jemu nic się nie stało, ale fakt, że nagle by Go miało nie być wcale... Podwójnie cieszyłam się z tego, że jest. I On wtedy wydawało mi się jakby też to zrozumiał... Jak on się patrzył gdy mi to mówił... A potem... Całe zajęcia nie dawał mi spokoju, podskakiwałam na krześle nerwowo kiedy nagle mnie dotykał, a potem uciekł by dzień później pogadać ze mną jak wcześniej albo może nawet jeszcze głębiej. O dzieciach, rodzinie... Ale jak to Jemu szybko przeszło, żeby się ustabilizować, a do końca naszych studiów został niecały miesiąc. I znów wszystko się popsuło i wszystko nie było tak. Byłam zazdrosna o cały świat, a jednocześnie próbowałam się przestać Nim przejmować, ale... Ale jak nagle to uczynić, gdy Ci tak strasznie zależy?
Ja przecież zawsze zakochuje się w największych draniach i pakuje się w kłopoty. No ale zaraz – jak mój najlepszy kumpel mógł być takim chujem? Ano mógł.
Spotkaliśmy się przypadkowo na ostatniej imprezie naszego roku, już na jakimś afterze afterów i tam wybuchło – zatracenie zmysłów i utrata kontroli nad sobą. Z resztą nie pierwszy raz. Bo wszystko przestawało mieć znaczenie gdy byłam w Jego ramionach, gdy był tak blisko. Kilka dni później wyprowadziłam się na dobre z tego akademika, z tego miasta. Wracałam przylepiona do szyby, w oczach szkliły się łzy.
Bo tak bardzo się starałam, a tak bardzo znów nie wyszło.
Bo... Zostałam z niczym, a co najważniejsze już bez Niego – nawet jako Kolegi.
Bo przecież to było tylko koleżeństwo z Kolegą od Serduszek. Nic trwałego.
To tylko koleżeństwo.
Nie narysuje dla mnie Serduszka...
 TU.


33 komentarze:

  1. Ojj smutne, myślałam, że będzie weselej to wszystko wyglądało. No to teraz czekamy na to co jest TERAZ. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Margo. Słońce nasze słoneczkowate. Nie denerwuj się. I nie płacz. :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. miałaś go w ręce, ale się wyślizgnął. i tak wciąż i wciąż

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutna historia. Tęsknisz? Spotkaliście się od tamtego czasu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak myślałam, że ta Wasza znajomość skończy się w taki sposób. Że jedno w drugim się zakocha, to drugie zrobi tylko nadzieję, a nadzieja matką głupich. Nie powinien, nie powinien tego uczynić. Nie powinien Ciebie w sobie rozkochać, jeżeli tak naprawdę nie widział w przyszłości Waszego związku. Nie powinien Cię tak zranić... Ale to przecież... to tylko facet. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dojrzał do związku, czułam pismo nosem, że tak to się skończy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutno. U nas nie raz na poczatku kolezenstwo i rozstania a teraz zaraz malzenstwo... Glowa do gory znajdzie sie ktos kto nie bedzie tylko kolega z obu stron : )

    OdpowiedzUsuń
  8. niby kolega, ale masz słabość do niego i on do ciebie

    OdpowiedzUsuń
  9. A już myślałam, że między wami się jakoś ułoży, a nie że będziesz tylko Jego koleżanką.

    OdpowiedzUsuń
  10. kolega, koleżanka...
    czasem mnie to wkurzało w takich sytuacjach... aż szkoda pisać
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  11. glupek nic wiecej bedzie zalowal i to jak drufiej takiej fajnej nigdzie nie znajdzie!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak się zastanawiam...
    jak można nazwać tylko kolegę kogoś z kim się całujemy hmmmm...
    Myślę, że może powinnaś się otworzyć i powiedzieć co czujesz? Może to TEN moment? Facet wygląda na przestraszonego i niezdecydowanego, w takich sytuacjach kobieta powinna zrobić pierwszy krok ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wzruszyłam się. Nie rozumiem jego zachowania, niby chciał, ale się odsuwał.. Nadal coś do niego czujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeśli poznasz kogoś innego to przestaniesz?

      Usuń
    2. To chyba dobrze, czyż nie? Jaki on jest?

      Usuń
    3. Poznałam jednego, drugiego... A i tak brakuje mi Jego...

      Usuń
    4. poznałam jednego, drugiego...a i tak brakuje mi Jego...

      Usuń
  14. znam to zdanie: to tylko kolega ale zazwyczaj to kłamstwo i ten ktoś jest dla nas kimś wiecej niż tylko kolega:)



    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też bym nie umiała okreslić kogoś kogo pocałowąłam tylko kolega, ja rezerwuje to dla kogoś kogo darzę uczuciem.. ale zawsze można było popełnić gorsze występki;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Chciałabym napisać co do komentarza wyżej jedno zdanie - można całować się z kimś kogo nazywamy kolegą. Życie naprawdę jest dalekie od czarno - białego :D

    I właściwie to Cię rozumiem .

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojj Kochanie.
    Brakuje mi słów na to wszystko - jak On mógł być takim palantem?
    Tak się zachowywać?!
    Czemu faceci zawsze traktują nas jak 'koleżanki'?
    Ehh...

    Odzywa się czasem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odzywał się.

      Nie wiem, może my też powinnyśmy tak postępować i żyło by nam się lepiej...

      Usuń
  18. Post przeczytałam zaraz po opublikowaniu, wybacz, że dopiero komentuję, tak to jest jak ma się sieć tylko w telefonie, w każdym razie, strasznie to smutne, przykro mi. Miałam nadzieję, że będzie happy end z Serduszkowym.

    OdpowiedzUsuń
  19. Może tym razem narysuje coś innego?

    strzepek-domu.blogspot.com

    z-milosci-do-ksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń