Styczeń / Luty / Marzec
/ Kwiecień / Maj / Czerwiec 2012
Ale przecież moje życie
to telenowela, która szczęśliwego końca nie ma. To, że mnie
pocałował wcale nie oznaczało, że teraz już będzie tylko
fajnie. Że to to. Że ja chcę Jego, a on mnie. Nie. U mnie zawsze
musi być skomplikowanie i nie tak jak chciałabym, żeby było. Na
początku nikt z nas nie wiedział jak ma się zachować po tym co
się stało, potem gdy minęły dni ciszy i dziwnego zachowania,
gdzie ja już doszłam do wniosku, że nic z tego nie będzie, bo on
traktuje mnie chwilami jakby mnie nie znał, zaczął odzywać się
coraz częściej. I był moim najlepszym kolegą, a ja, ja jego
najlepszą koleżanką.
Jakieś może dwa
tygodnie później załatwił nam notatki i zaraz po zerwaniu się z
rannych zajęć napisał, że mi je zaraz podrzuci – kiedy
jeszcze spałam. Wtem zerwałam się na równe nogi i zaczęłam
ogarniać. Nie zdążyłam do końca – zapukał kiedy za szafą
próbowałam dosunąć suwak od spódniczki. I taka śmieszna
sytuacja kiedy stał w drzwiach, nerwowo próbował mi wytłumaczyć,
że nie może wejść, bo się spieszy, a ja nerwowo za tą szafą
próbowałam się dosunąć. I mimo że serce waliło mi jak szalone,
chciało mi się śmiać, bo on był jeszcze bardziej spanikowany ode
mnie. I usłyszałam wtedy jaką mam ładną czerwoną bluzkę i
widziałam jak na mnie patrzy, ale totalnie się boi zrobić
cokolwiek, w końcu mi uciekł. Następnym razem gdy przyszedł i
szukaliśmy jakiś informacji do jego pracy licencjackiej było to
samo. Mimo że potrafił się ze mną wygłupiać, czułam jak ucieka
i broni się przed moją obecnością. Nie mogłam siedzieć za
blisko, bo widziałam jak nie może sobie ze sobą poradzić. Trochę
to było zabawne, z drugiej strony nie ogarniałam tego. Podobało mi
się, że tak na niego działam, ale nie podobało mi się, że tak
się zapiera.
Tłumaczyłam mu jak
czegoś nie rozumiał o co chodzi, spisywałam pytania z kolokwium,
gdy szedł do innej grupy, rozwiązywaliśmy zagadnienia na egzamin
po połowie, załatwiał notatki, drukował ustawy i odwrotnie,
podwoził na egzaminy, dzwonił jak miał popsuty komputer i
gadaliśmy, potem dzwonił spowiadając się też z innych rzeczy. Zajmowałam mu miejsce na zajęciach, tłumaczyłam gdy
go nie było...
W ostatnim semestrze po-przepisywaliśmy się na te
same przedmioty do tych samych grup – tuż po tym jak byłam na
niego zła, po pogodzeniu się. I tak zataczaliśmy koło. Było
dobrze – nagle się rozpadało, nagle on przestawał się odzywać,
coś było ważniejszego – ja po raz kolejny z nim „kończyłam”
i też przestawałam się odzywać – potem on się budził i pisał
np. czemu jestem na niego zła. Pamiętam jak była kiedyś taka
sytuacja, że znów o coś poszło – poszło nieświadomie i po raz
kolejny obiecałam sobie, że się do niego nie odezwę. Nie mogłam
spać w nocy, bo ciągle o nim myślałam, a gdy już zasnęłam śnił
mi się. ( Z resztą tak mam chyba do dzisiaj). Przebudziłam się i mimo że mogłam tego dnia pospać –
nie spałam, byłam zła na siebie, bo tak zajmował mi głowę. I
wtedy jakoś dostałam smsa... Od Niego. Też nie mógł spać i
niepokoił się co się stało, że się nie odzywam... Takie chwile
sprawiały, że miałam wrażenie, że wcale nie jestem mu taka
obojętna... A potem gdy spotkaliśmy się na zajęciach... I
widziałam jak mija naszą ławkę i już prawie siada z Koleżanką
z ławki, bo ta nie miała swojej Panny Ważnej tego dnia –
pierwsza myśl zazdrośnicy (czyli mnie) - „usiądź tylko z nią,
a nie odezwę się do Ciebie już do końca życia” i usiadłam
cała w płomieniach złości, kiedy On nagle się wrócił i jednak
usiadł ze mną. Jeju, jaki wtedy czułam triumf... Może to było
dziecinne, ale... Od razu zrobiło mi się lepiej. I znów to
uczucie, że siedzę za blisko, bo dostaje szału i … Piękne było
to jak wykładowczyni o coś go zapytała, a on odpowiedział
zupełnie nie na temat – dając przykład swoich rodziców (o czym
wiedziałam tylko ja i pewnie Koleżanka z ławki – że o nich
mówi) – wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja nie wiedziałam co mam
biedna począć, bo to co powiedział było fajne... Było ładne,
tyle że w ogóle nie na temat. Uśmiechnęłam się tylko pewnie
zaczerwieniona. I tak wszyscy widzieli, że się bardzo lubimy, ale
wszystkim mówiłam, że to przecież tylko kolega.
To tylko kolega.
Co z tego, że mi się
podoba. Że tylko rozmowa z nim nastraja mnie jak nic innego. I tylko
on umie mnie tak porządnie zdenerwować jak nikt inny. I, że to dla
niego potrafię tak dużo zrobić. I, że naprawdę dobrze całuje.
I, że jestem zazdrosna o wszystkie inne. I mimo że byłam tak
bardzo zła, że zatańczył ze mną tylko raz na imprezie i
ważniejsi byli koledzy, to gdy zadzwonił po piątej nad ranem tej samej nocy, to
odebrałam i zrobiłam mu te pieprzone kanapki, bo był głodny i
wyszłam przed akademik, bo czekał tam z kolegami w samochodzie, a
było chyba z minus dziesięć. Ja i moje dobre serce. Nauczyłam się
cierpliwie, chociaż czasem mniej niecierpliwie czekać. Czekać na
Niego. Na to, że kiedyś w końcu dojdzie do tego wniosku, że już
dłużej nie może być tak jak było wtedy. Sam w końcu nauczył
mnie czekać. Obiecał, że pojedziemy tam, że zrobimy tak, że
spróbujemy tego, że przecież kiedyś będziemy razem. Tylko
jeszcze nie teraz.
Przez ten cały czas miałam kontakt ze Świadkiem,
ale on się stopniowo zmniejszył. Jego depresja mnie pokonała. W
końcu miałam dość, że przez taki długi okres nawet raz nie
chciał się ze mną spotkać. Spotkałam się za to dwa razy z
Kręconym – zazwyczaj to były okresy te – w których Serduszkowy
za bardzo przegiął i teoretycznie z nim wtedy „kończyłam”.
Ale przecież to nie było to...
Kolega od Serduszek uwił sobie gniazdko w moim sercu i nie potrafiłam go
stamtąd wyrzucić. Nauczyłam się Jego dotyku, pokochałam Jego
uśmiech i te czułe spojrzenia. Polubiłam te zwykłe jakże miłe
gesty. Kiedy naprawił mi kurtkę, a potem zaczął mi ją zasuwać i
zapinać na mnie, a Długowłosy śmiał się, stojąc obok. Mnie było
gorąco, a on delikatnie próbował mi wytłumaczyć jak mam się
właściwie tymi guzikami posługiwać.
A jak postarałam się z
prezentem urodzinowym dla Niego! Był najlepszy, bo tak bardzo się
nim wtedy chwalił. Tak bardzo w ogóle starałam się na tych
urodzinach być. Nie
zdążyłabym na busa, ale jednak mi się udało - biegłam jak idiotka przez co zostałam wyśmiana przez Długowłosego i skomentowana, że "jestem szalona". A na miejscu gdy
już znalazłam się w Jego domu, gdzie poczułam się totalnie obco,
a Długowłosy prowadził mnie po schodach do góry – usłyszałam
jak woła do niego „czy mnie przyprowadził?” - to jakoś
sprawiło, że poczułam się milej, że zależy mu żebym była. W
końcu wybiegł z łazienki, krzycząc, że jest jeszcze niegotowy i
nagle zatrzymał się na schodach kiedy mnie zobaczył. Ja też
stanęłam i że też mi chyba zaschło w ustach nic przez chwilę
nie mówiłam, tylko patrzyłam się na niego uśmiechnięta –
uśmiechał się. I faktycznie był niegotowy – bose stopy, spodnie
niezapięte, włosy oklapnięte – niezrobione. A on zawsze musiał
mieć idealne włosy. W końcu z tego amoku wyrwał nas Długowłosy,
który po prostu stał obok i zaczął się śmiać... Lubiłam sobie
wspominać tą chwilę – jak uśmiecha się tylko do mnie, tak
niewinnie i słodko... I całe mnóstwo pocałunków tej nocy i
poranka. Ale ja przecież byłam tylko koleżanką.
To tylko koleżanka.
Tak pewnie on tłumaczył
mnie kolegom i … koleżankom. A ja głupia się w nim zakochałam.
A ja brnęłam w to dalej, bo przecież kiedyś mieliśmy być razem.
Bo pisał już tak często, że nie chciałam tego kończyć. Mimo że
nie do końca było tak jak chciałam, żeby było. A potem nie
wytrzymałam kiedy znów było coś ważniejszego. I tak powoli
zaczęło się psuć. Próbowałam się odsuwać, tylko jak się
odsunąć od kogoś – z kim chodzi się na każde zajęcia i każdy
o niego pyta i jest centrum zainteresowania przez 24 godzina na dobę. Moje
odcinanie po gwałtownej rozmowie trwało góra z dwa tygodnie? Potem spędziliśmy prawie cały dzień razem – taki koleżeński. Wtedy
uświadomiłam sobie, że wcale nie chce, żeby to się kończyło,
że mogę tak z nim gadać, że cholernie potrzebuje mieć z nim
kontakt. A następnego dnia okazało się, że miał wypadek jak
wracał tego dnia po zajęciach do domu... Wyszedł z tego cało,
Jemu nic się nie stało, ale fakt, że nagle by Go miało nie być
wcale... Podwójnie cieszyłam się z tego, że jest. I On wtedy
wydawało mi się jakby też to zrozumiał... Jak on się patrzył gdy mi to mówił... A potem... Całe zajęcia nie
dawał mi spokoju, podskakiwałam na krześle nerwowo kiedy nagle
mnie dotykał, a potem uciekł by dzień później pogadać ze mną
jak wcześniej albo może nawet jeszcze głębiej. O dzieciach,
rodzinie... Ale jak to Jemu szybko przeszło, żeby się
ustabilizować, a do końca naszych studiów został niecały
miesiąc. I znów wszystko się popsuło i wszystko nie było tak.
Byłam zazdrosna o cały świat, a jednocześnie próbowałam się
przestać Nim przejmować, ale... Ale jak nagle to uczynić, gdy Ci
tak strasznie zależy?
Ja przecież zawsze
zakochuje się w największych draniach i pakuje się w kłopoty. No
ale zaraz – jak mój najlepszy kumpel mógł być takim chujem? Ano
mógł.
Spotkaliśmy się
przypadkowo na ostatniej imprezie naszego roku, już na jakimś
afterze afterów i tam wybuchło – zatracenie zmysłów i utrata
kontroli nad sobą. Z resztą nie pierwszy raz. Bo wszystko przestawało mieć znaczenie gdy
byłam w Jego ramionach, gdy był tak blisko. Kilka dni później
wyprowadziłam się na dobre z tego akademika, z tego miasta.
Wracałam przylepiona do szyby, w oczach szkliły się łzy.
Bo tak bardzo się
starałam, a tak bardzo znów nie wyszło.
Bo... Zostałam z niczym,
a co najważniejsze już bez Niego – nawet jako Kolegi.
Bo przecież to było
tylko koleżeństwo z Kolegą od Serduszek. Nic trwałego.
To tylko koleżeństwo.
Nie narysuje dla mnie Serduszka...
TU.Nie narysuje dla mnie Serduszka...
Ojj smutne, myślałam, że będzie weselej to wszystko wyglądało. No to teraz czekamy na to co jest TERAZ. :)
OdpowiedzUsuńMargo. Słońce nasze słoneczkowate. Nie denerwuj się. I nie płacz. :) <3
OdpowiedzUsuńmiałaś go w ręce, ale się wyślizgnął. i tak wciąż i wciąż
OdpowiedzUsuńSmutna historia. Tęsknisz? Spotkaliście się od tamtego czasu?
OdpowiedzUsuńtak i tak...
UsuńTak myślałam, że ta Wasza znajomość skończy się w taki sposób. Że jedno w drugim się zakocha, to drugie zrobi tylko nadzieję, a nadzieja matką głupich. Nie powinien, nie powinien tego uczynić. Nie powinien Ciebie w sobie rozkochać, jeżeli tak naprawdę nie widział w przyszłości Waszego związku. Nie powinien Cię tak zranić... Ale to przecież... to tylko facet. :(
OdpowiedzUsuńmialo bc dobrze:(
OdpowiedzUsuńNie dojrzał do związku, czułam pismo nosem, że tak to się skończy...
OdpowiedzUsuńSmutno. U nas nie raz na poczatku kolezenstwo i rozstania a teraz zaraz malzenstwo... Glowa do gory znajdzie sie ktos kto nie bedzie tylko kolega z obu stron : )
OdpowiedzUsuńniby kolega, ale masz słabość do niego i on do ciebie
OdpowiedzUsuńon już do mnie nie...
Usuńa tam może Ci tego nie pokazuje - jesteś pewna
Usuń;*
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że między wami się jakoś ułoży, a nie że będziesz tylko Jego koleżanką.
OdpowiedzUsuńkolega, koleżanka...
OdpowiedzUsuńczasem mnie to wkurzało w takich sytuacjach... aż szkoda pisać
ściskam
glupek nic wiecej bedzie zalowal i to jak drufiej takiej fajnej nigdzie nie znajdzie!!!
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam...
OdpowiedzUsuńjak można nazwać tylko kolegę kogoś z kim się całujemy hmmmm...
Myślę, że może powinnaś się otworzyć i powiedzieć co czujesz? Może to TEN moment? Facet wygląda na przestraszonego i niezdecydowanego, w takich sytuacjach kobieta powinna zrobić pierwszy krok ;)
Niech żałuje, co stracił
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się. Nie rozumiem jego zachowania, niby chciał, ale się odsuwał.. Nadal coś do niego czujesz?
OdpowiedzUsuńniestety tak... :/
UsuńMoże jeśli poznasz kogoś innego to przestaniesz?
Usuńpoznałam...
UsuńTo chyba dobrze, czyż nie? Jaki on jest?
UsuńPoznałam jednego, drugiego... A i tak brakuje mi Jego...
Usuńpoznałam jednego, drugiego...a i tak brakuje mi Jego...
Usuńznam to zdanie: to tylko kolega ale zazwyczaj to kłamstwo i ten ktoś jest dla nas kimś wiecej niż tylko kolega:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;)
ja też bym nie umiała okreslić kogoś kogo pocałowąłam tylko kolega, ja rezerwuje to dla kogoś kogo darzę uczuciem.. ale zawsze można było popełnić gorsze występki;)
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać co do komentarza wyżej jedno zdanie - można całować się z kimś kogo nazywamy kolegą. Życie naprawdę jest dalekie od czarno - białego :D
OdpowiedzUsuńI właściwie to Cię rozumiem .
Ojj Kochanie.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słów na to wszystko - jak On mógł być takim palantem?
Tak się zachowywać?!
Czemu faceci zawsze traktują nas jak 'koleżanki'?
Ehh...
Odzywa się czasem?
Odzywał się.
UsuńNie wiem, może my też powinnyśmy tak postępować i żyło by nam się lepiej...
Post przeczytałam zaraz po opublikowaniu, wybacz, że dopiero komentuję, tak to jest jak ma się sieć tylko w telefonie, w każdym razie, strasznie to smutne, przykro mi. Miałam nadzieję, że będzie happy end z Serduszkowym.
OdpowiedzUsuńMoże tym razem narysuje coś innego?
OdpowiedzUsuństrzepek-domu.blogspot.com
z-milosci-do-ksiazki.blogspot.com
To chyba już nie dla mnie...
Usuń