Uwaga: ten post tylko dla ludzi o mocnych nerwach ;)
Styczeń 2012.
Nawet nie pamiętam czy
poszłam na swój angielski czy nie, pamiętam tylko, że byłam
poddenerwowana bo nie wiedziałam do końca czy przyjdzie czy nie.
Czy zostaje po coś czy po nic. Z nim nigdy nie było na 100%
wiadomo, on sam na 100% nigdy nie wiedział.
Posprzątałam ładnie
pokój, ładnie się ubrałam i chyba makijaż też mi ładnie
wyszedł. Miałam też sernik, kiedyś powiedział, że to jego
ulubione ciasto. Kiedyś chciał, żebym go na sernik zaprosiła w
zamian za podwózkę pod akademik. Byłam, czekałam, pachniałam, a
on się nie zjawiał. Nagle napisał mi czy może przyjść z kolegą,
bo kolega też chce przyjść... Myślałam, że padnę. Dosłownie. Randka w
trójkę? Cudownie. Kategorycznie zaprotestowałam, musiałam zrobić
z nim porządek, z tym niezdecydowanym człowiekiem. Przyjął to
nawet dość spokojnie, jakby mnie sprawdzał czy ma przyjść sam
czy z kimś.
A kiedy już przyszedł... Chyba obojgu nam było przez
chwilę niezręcznie.
Usiadł naprzeciwko mnie
po drugiej stronie stołu, otworzył wino za pomocą nożyczek i tak sobie siedzieliśmy
i gadaliśmy i piliśmy To wino. Najbardziej denerwował mnie jego
telefon, który ciągle się odzywał. Nie wiem co, ale coś
opowiadałam o Chamie i prostaku... Bo mi powiedział, że też by
chciał tak wyjechać, miałam go ochotę wtedy uderzyć... I to tak mocno.
Wino szybko się skończyło, a ja miałam jeszcze składniki na
moje ulubione drinki, więc wypiliśmy jeszcze te drinki... Uczył mnie
prawidłowo posługiwać się szejkerem, udawałam, że nie wiem o co
chodzi. Potem pokazywałam mu moją zepsutą parasolkę, chociaż ona
w sumie wcale nie była zepsuta, haha. Nagle jego koledzy – tym
razem jeszcze inni chcieli wpaść... Z niechęcią, ale się już
zgodziłam. Przecież nie przeskoczę czegoś, czego nie ma. Skoro
chce swoich kolegów, to trzeba się z tym pogodzić. Ale... Że było
już późno, to pan na recepcji ich nie wpuścił. Pierwszy raz
podziękowałam za coś panu z recepcji – oczywiście tylko w
swojej podświadomości, a potem zgodziłam się z nim, że
faktycznie z nich dupy wołowe skoro nie potrafili wejść, haha.
Jakoś tak po
całym tym zamieszaniu z parasolką znalazłam się blisko niego i
chciał, żebym mu dała buziaka, tak mi to po prostu powiedział. A
ja co? Ja się pewnie zarumieniłam i speszona usiadłam grzecznie na
swoim stołku, a potem już nie wiedziałam co do mnie mówił, bo
tylko myślałam o tym, co on do mnie przed chwilą powiedział i
że... Zaprzepaściłam taką okazję!
Mimo to potem ją troszkę
naprawiłam... To znaczy, że znów jakoś przypadkowo znalazłam się
obok niego i kiedy tak siedział i trochę wyglądał jak bomba,
która cyka, cyka i sama wybuchnąć nie potrafi - postanowiłam trochę
jej – jemu pomóc. Nigdy tak nie postępuje, jakoś tak nie
potrafię zrobić pierwszego kroku, ale wtedy... Usiadłam mu na kolanach i się do niego przytuliłam. To chyba to wino dodało
mi tej odwagi... W tym samym momencie odwrócił się do mnie i
zaczął szukać moich ust. Uśmiechałam się, bo w końcu,
nareszcie, już...
Delikatnie i czule i tak dobrze, tylko krótko,
zdecydowanie za krótko... I nagle przestał i zaczął coś mówić
spanikowany, że musi już iść, że to i tamto. A ja dalej miałam
zamknięte oczy i to co mówił było takie niedorzeczne – bo miał
iść do tych kolegów, u mnie kurtkę zostawić, oni też mieli
kurtki zostawić... Bredził. Uśmiechnęłam się tylko i chciałam
powiedzieć, że... To trochę głupi pomysł, ale jednak się
zgodziłam i wstaliśmy, a ja tylko przytakiwałam głową, że ok.
Jak posłuszna dziewczynka i nagle zbliżył się do mnie kiedy już
skończył swoje dziwaczne wypowiedzi i zaczął całować. Jak
opętany.
I przerywał na chwile, żeby mi tylko powiedzieć, że
musi już iść, a ja tylko przytakiwałam dalej i opuszczałam głowę
na ziemię, a on zaczynał od nowa. Chwyciłam go za szyję, wplotłam
dłonie we włosy, przez chwilę nawet stałam na palcach (jakiś
czas potem mi to wypomniał!), bo on taki wysoki jest... I czułam
jak jego dłonie wędrują po moim ciele, jak wszystko przestaje mieć
znaczenie, jak liczy się tu i teraz, jak poznaje go coraz bardziej.
Jak przysuwa mnie do łóżka piętrowego o którego uderzam głową,
ale co tam... Wcale mnie to nie boli, nawet mi się to podoba. Po
chwili znów przestaje i znów mówi, że już idzie. Za kolejnym
razem dowiaduje się, że naprawdę dobrze całuje, a potem lądujemy
w łóżku i nagle wszystko się zmienia. Już nie musi iść, już
mówi, że jak chce to zostanie. A ja chce i nie chce. Bo wiem, że
go chcę, ale wiem, że nie w taki sposób. Zaczyna mnie rozbierać,
dotykać, ale zaczynam protestować. Przytulam się do niego i mówię,
że nie chcę w taki sposób, wstajemy. To ja mówię mu, że nie
chce żeby potem było, że upiłam go i zaciągnęłam do łóżka...
On fenomenalnie się z tym zgadza, tylko w odwrotną stronę – żeby
nie było tak na niego.
Zakłada tą kurtkę i opiera się o drzwi.
Podchodzę do niego i smaruje mu swoim czekoladowym musem do ust –
usta. Patrzy się na mnie jak zaczarowany, chciałabym, żeby ta
chwila się nie kończyła... Żeby już tak patrzył zawsze. Dostaje buziaka, teraz już wiem, że
uwielbiam jak mnie całuje. Uwielbiam to, że tak łatwo mi się z
nim zgrać, że nie ma zgrzytów jak w innych przypadkach. Wychodzi.
Zostaje sama, jestem kłębkiem nerwów i oazą szczęścia. Chcę go
jeszcze zobaczyć – wybiegam na boso za nim na korytarz, jest
ciemno, ale widzę jak stoi i czeka na windę. Zauważa mnie,
uśmiecham się, podchodzi i bez żadnego słowa całuje mnie raz
jeszcze, wiszę na klamce od drzwi, ale czuję się jakbym latała...
Jakbym była w niebie z Diabłem? Jeju, to chyba niemożliwe... Wracam do siebie, szukam jakiejś maści, nagle potrącam ją i gdzieś mi ginie. Szumi mi uszach. Siadam do komputera żeby poinformować Siostrę,
że właśnie poszedł, że... Nie mijają dwie minuty - on zaczyna
dzwonić! Serce mi bije jak szalone. Żaden facet nie dzwonił do
mnie po wyjściu tak szybko... Boję się, że coś się stało.
Odbieram, a on mi się pyta jak się trzymam?! Śmieję się do
telefonu, no wariat...
Czuję się
najszczęśliwsza na świecie.
I to wcale nie przez to wino, chociaż ono znacznie pomogło ;)
I teraz jak w każdej szanującej się telenoweli powinien nastąpić...
K O N I E C
Ale będzie jeszcze epilog ;)
Aż mnie wbiło w fotel :P A raczej krzesło :P No to wnukom będziesz miała co opowiadać :P
OdpowiedzUsuńhmmm, myślisz, że doczekam się wnuków? :D
UsuńPewnie!
Usuńw sumie to fajnie by było mieć takiego małego dzieciaczka ;P
Usuńbałamutant...?
OdpowiedzUsuńprzyznaj się, też go polubiłaś! :D
Usuńjuż nie lubię :D
Usuńa jednak polubiłaś :)
Usuńawwwwwwwwwwwwwwww <3 też chcę!! wino jednak dobra rzecz.
OdpowiedzUsuńuderza do głowy:P
Usuńto ja też poproszę^^ ;)
ale jest ble ;p
Usuńwino? niedobre? no co Ty! to co Ty pijasz? :P
Usuńnie gadaj że wino ci smakuje!
Usuńa mogę napisać? :P
Usuńskoro musisz.. ;D
UsuńJezu, jak cudownie! Najcudowniej jest, gdy liczy się tylko tu i teraz..
OdpowiedzUsuńczasem, a może zbyt często mi tego brakuje...
UsuńJa chyba już przyzwyczaiłam się do tego, że przeważnie mi tego brakuje..
UsuńJa chyba bardziej :P
UsuńO jeny..ale to tak naprawdę było?! Pierwszy raz coś mnie tak wciągnęło...
OdpowiedzUsuńNaprawdę, wszystko co tu piszę jest naprawdę ;)
UsuńO kurde, no to fajny wieczór miałaś, nie ma co narzekać :D
Usuńno w końcu coś pozytywnego :)
UsuńNo proszę ;)) love story jak sie patrzy :)
OdpowiedzUsuńMówisz? :D
UsuńAz ci zazdroszcze :D
Usuńtooo miłe nawet :P
Usuńto teraz trzymam kciuki :P
Usuńto musisz w takim razie bardzo mocno! ;)
UsuńTrzymam trzymam, az mnie juz bola:P
Usuńnie marudź ;*
Usuńnie marudze, trzymam dalej :D
Usuńjesteś nieprzewidywalna :D
Usuńale udalo sie ?:P
UsuńJejku, ale banana na twarzy mi namalowałaś! Nareszcie, myślałam, że już nigdy nie doczekam się takiego postu! Wspaniale *.* Czekam na epilog. A mówiłam, że uwielbiam Twoje posty? :D
OdpowiedzUsuńHaha, dzięki :) Mówiłaś. No to się doczekałaś :) Ja też na to długo czekałam.... :)
UsuńGrunt, że to się wydarzyło :)
UsuńTak, ja też tego żałuję.
Czy to źle, że rzucam dobrymi cytatami? :D
Nieee, nie! Ależ bardzo mnie to "rajcuje";D
Usuńkoniec? jaki koniec? no jak?
OdpowiedzUsuńNo jeszcze epilog, no! :D
Usuńa np. post epilog i dalsze części historii? nie ma tak łatwo, będziesz musiała tutaj pisać ;)
Usuńbloga nie opuszczam o co to to nie! koniec historii też znajdzie tu swoje miejsce ;)
UsuńEh :/
OdpowiedzUsuńEh?
UsuńU mnie coś zaczyna się dziać, ale nie chcę zapeszać.
UsuńJak romantycznie :)
OdpowiedzUsuńtaaa, bardzo:P świeczek nie było!
Usuńa to nie było jednak ;D
Usuńprzenośnych nikt nie miał? :D
A na co komu świeczki? ;D Bez świeczek też może być romantycznie ;P
Usuńno Ej! ale mi się marzą świeczki :( :P
UsuńNo dobra, dobra ;P
UsuńAle końca nie ma i dobrze, bo mnie ciekawość zżera co dalej :D
OdpowiedzUsuńAh rozmarzyłam się z tego wszystkiego ;)
co za rzeczy po głowie Ci chodzą? :PP
UsuńŻe brak mi romantyzmu ;p
Usuńhahaha ;D grzesznico!:P
UsuńNo wiesz ;>
Usuńwydało się:P
UsuńAleż się cieszę, że tak wyszło :D
OdpowiedzUsuńwariatka! :P
UsuńŻeby taka chwila mogła trwać wiecznie :P już jestem ciekawa co dalej :P bo mówisz, że ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńnastąpi ;D
Usuńżeby taaaaaaak mogło być, ehh!!
ale przynajmniej możemy wciąż to wspominać :)nikt nam tego nie zabierze ani nie zabroni :D
Usuńto tak, ale nie można żyć ciągle wspomnieniami... :/
Usuńmasz racje, bo w końcu życie przecieknie między palcami
Usuńnapisz mi coś wesołego :D
Usuńale historia! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;)
ale jaka?:P
UsuńHistoria nadaje się na wydanie::) może to jest dobry pomysł?:D
OdpowiedzUsuńyyy, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba raczeeeej nie, bohaterowie mogliby by się zawstydzić :P
UsuńCzytałam jak zaczarowana, a uśmiech robił się tylko większy i większy. :)
OdpowiedzUsuńHistoria dalej się tworzy, prawda? :)
Mhm, może nie zdradzajmy faktów :P
UsuńEj! Jesteś okropna, wiesz? :P
Usuńco? ;( no Ej! bez takich mi tutaj! ;p
UsuńTaka prawda! Nie chcesz nic, a nic zdradzić więcej!
Usuń:P
no nie mogę wyprzedzać faktów :P
UsuńTo ja chcę w takim razie kolejną notkę!
Usuńbędzie - lada dzień :)
Usuńwlasnie ta notka to nie powinnien byc zaden koniec tylko poczatek jaki epilog powinniec byc to prolog ciekawej nowej historii ;D
OdpowiedzUsuńswojja droga wiesz jak sprawic by serce szybcij bilo i podnioslo sie cisnienie.... moze powinnas napisa jakas ksiazke w podobnej trzymajacej napiecie ksiazce ^^
może powinnam? kiedyś pisałam opowiadania ;P ale to trochę marne było... może kiedyś do tego wrócę i wyjdzie trochę lepiej... :)
Usuńto taki prolog to był w notkach wcześniejszych, nie czepiaj się:P
Ooo, jak z filmu sceny. No, ale niesamowite, że takie uczucie między wami było/ jest :D
OdpowiedzUsuńniesamowite - fajne określenie :D
UsuńPięknie... Tyle tylko potrafię powiedzieć.
OdpowiedzUsuńhttp://bozepomozmiiprowadz.blogspot.com/
pięknie, eh ;)
Usuń*oklaski*
OdpowiedzUsuńA parasolka to co? :DDDD
NO TO GRATULUJE NOOOOO!
no dziękuję, tylko kurde czego? :D :D
UsuńHaha... parasolka niby się trochę wygięła... A tam nieważne;P
Buziaka :DDDD
UsuńWłaśnie, nooo! :( Biedna ^^
Biedna, ale całkiem nieźle się trzyma jeszcze ;D
Usuńa to ciekawe :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam;)
dobra, to nie uciekaj mi stąd;)
UsuńMargo, mogłabyś z tego powieść zrobić... Twoje życie towarzysko-uczuciowe było przebogate i trzymające czytelnika w napięciu :D
OdpowiedzUsuńDo powieści to daleko, ale jakaś nowelka (tele-nowelka) mogłaby powstać ;D
UsuńPomyśl nad tym: sława, pieniądze :D
Usuńi napiszesz wtedy o mnie posta? :D
UsuńMasz to jak w banku :D
UsuńDziękuje za odwiedziny... ciekawie piszesz :)
OdpowiedzUsuńto ja również i zapraszam ponownie ;)
UsuńA gdzie ta część dla ludzi o mocnych nerwach?:P
OdpowiedzUsuńahh, dziękuję za wyrozumiałość! ;*
UsuńNie ma za co :D. Zawsze do usług :D.
UsuńCzytam początek, a tam coś o ludziach o mocnych nerwach i już przystępuję do lektury... Czytam, czytam... Całowanie, wychodzenie, wracanie, całowanie... i koniec. I moje mocne nerwy nie zostały zaspokojone, buu :p
Ohh przepraszam :( Postaram się zatem w następnej notce! Dobrze? :D
UsuńNo ciekawa jestem co to dalej było. Czy był tej happy end, czy doszło do czegoś więcej?!
OdpowiedzUsuń