czwartek, 4 kwietnia 2013

50. Ya zadihayus, czyli tracę oddech


Uwaga: ten post tylko dla ludzi o mocnych nerwach ;)

Styczeń 2012.

Nawet nie pamiętam czy poszłam na swój angielski czy nie, pamiętam tylko, że byłam poddenerwowana bo nie wiedziałam do końca czy przyjdzie czy nie. Czy zostaje po coś czy po nic. Z nim nigdy nie było na 100% wiadomo, on sam na 100% nigdy nie wiedział.
Posprzątałam ładnie pokój, ładnie się ubrałam i chyba makijaż też mi ładnie wyszedł. Miałam też sernik, kiedyś powiedział, że to jego ulubione ciasto. Kiedyś chciał, żebym go na sernik zaprosiła w zamian za podwózkę pod akademik. Byłam, czekałam, pachniałam, a on się nie zjawiał. Nagle napisał mi czy może przyjść z kolegą, bo kolega też chce przyjść... Myślałam, że padnę. Dosłownie. Randka w trójkę? Cudownie. Kategorycznie zaprotestowałam, musiałam zrobić z nim porządek, z tym niezdecydowanym człowiekiem. Przyjął to nawet dość spokojnie, jakby mnie sprawdzał czy ma przyjść sam czy z kimś. 
A kiedy już przyszedł... Chyba obojgu nam było przez chwilę niezręcznie.
Usiadł naprzeciwko mnie po drugiej stronie stołu, otworzył wino za pomocą nożyczek i tak sobie siedzieliśmy i gadaliśmy i piliśmy To wino. Najbardziej denerwował mnie jego telefon, który ciągle się odzywał. Nie wiem co, ale coś opowiadałam o Chamie i prostaku... Bo mi powiedział, że też by chciał tak wyjechać, miałam go ochotę wtedy uderzyć... I to tak mocno. 
Wino szybko się skończyło, a ja miałam jeszcze składniki na moje ulubione drinki, więc wypiliśmy jeszcze te drinki... Uczył mnie prawidłowo posługiwać się szejkerem, udawałam, że nie wiem o co chodzi. Potem pokazywałam mu moją zepsutą parasolkę, chociaż ona w sumie wcale nie była zepsuta, haha. Nagle jego koledzy – tym razem jeszcze inni chcieli wpaść... Z niechęcią, ale się już zgodziłam. Przecież nie przeskoczę czegoś, czego nie ma. Skoro chce swoich kolegów, to trzeba się z tym pogodzić. Ale... Że było już późno, to pan na recepcji ich nie wpuścił. Pierwszy raz podziękowałam za coś panu z recepcji – oczywiście tylko w swojej podświadomości, a potem zgodziłam się z nim, że faktycznie z nich dupy wołowe skoro nie potrafili wejść, haha.
Jakoś tak po całym tym zamieszaniu z parasolką znalazłam się blisko niego i chciał, żebym mu dała buziaka, tak mi to po prostu powiedział. A ja co? Ja się pewnie zarumieniłam i speszona usiadłam grzecznie na swoim stołku, a potem już nie wiedziałam co do mnie mówił, bo tylko myślałam o tym, co on do mnie przed chwilą powiedział i że... Zaprzepaściłam taką okazję!

Mimo to potem ją troszkę naprawiłam... To znaczy, że znów jakoś przypadkowo znalazłam się obok niego i kiedy tak siedział i trochę wyglądał jak bomba, która cyka, cyka i sama wybuchnąć nie potrafi - postanowiłam trochę jej – jemu pomóc. Nigdy tak nie postępuje, jakoś tak nie potrafię zrobić pierwszego kroku, ale wtedy... Usiadłam mu na kolanach i się do niego przytuliłam. To chyba to wino dodało mi tej odwagi... W tym samym momencie odwrócił się do mnie i zaczął szukać moich ust. Uśmiechałam się, bo w końcu, nareszcie, już... 
Delikatnie i czule i tak dobrze, tylko krótko, zdecydowanie za krótko... I nagle przestał i zaczął coś mówić spanikowany, że musi już iść, że to i tamto. A ja dalej miałam zamknięte oczy i to co mówił było takie niedorzeczne – bo miał iść do tych kolegów, u mnie kurtkę zostawić, oni też mieli kurtki zostawić... Bredził. Uśmiechnęłam się tylko i chciałam powiedzieć, że... To trochę głupi pomysł, ale jednak się zgodziłam i wstaliśmy, a ja tylko przytakiwałam głową, że ok. Jak posłuszna dziewczynka i nagle zbliżył się do mnie kiedy już skończył swoje dziwaczne wypowiedzi i zaczął całować. Jak opętany. 
I przerywał na chwile, żeby mi tylko powiedzieć, że musi już iść, a ja tylko przytakiwałam dalej i opuszczałam głowę na ziemię, a on zaczynał od nowa. Chwyciłam go za szyję, wplotłam dłonie we włosy, przez chwilę nawet stałam na palcach (jakiś czas potem mi to wypomniał!), bo on taki wysoki jest... I czułam jak jego dłonie wędrują po moim ciele, jak wszystko przestaje mieć znaczenie, jak liczy się tu i teraz, jak poznaje go coraz bardziej. Jak przysuwa mnie do łóżka piętrowego o którego uderzam głową, ale co tam... Wcale mnie to nie boli, nawet mi się to podoba. Po chwili znów przestaje i znów mówi, że już idzie. Za kolejnym razem dowiaduje się, że naprawdę dobrze całuje, a potem lądujemy w łóżku i nagle wszystko się zmienia. Już nie musi iść, już mówi, że jak chce to zostanie. A ja chce i nie chce. Bo wiem, że go chcę, ale wiem, że nie w taki sposób. Zaczyna mnie rozbierać, dotykać, ale zaczynam protestować. Przytulam się do niego i mówię, że nie chcę w taki sposób, wstajemy. To ja mówię mu, że nie chce żeby potem było, że upiłam go i zaciągnęłam do łóżka... On fenomenalnie się z tym zgadza, tylko w odwrotną stronę – żeby nie było tak na niego. 
Zakłada tą kurtkę i opiera się o drzwi. Podchodzę do niego i smaruje mu swoim czekoladowym musem do ust – usta. Patrzy się na mnie jak zaczarowany, chciałabym, żeby ta chwila się nie kończyła... Żeby już tak patrzył zawsze. Dostaje buziaka, teraz już wiem, że uwielbiam jak mnie całuje. Uwielbiam to, że tak łatwo mi się z nim zgrać, że nie ma zgrzytów jak w innych przypadkach. Wychodzi. Zostaje sama, jestem kłębkiem nerwów i oazą szczęścia. Chcę go jeszcze zobaczyć – wybiegam na boso za nim na korytarz, jest ciemno, ale widzę jak stoi i czeka na windę. Zauważa mnie, uśmiecham się, podchodzi i bez żadnego słowa całuje mnie raz jeszcze, wiszę na klamce od drzwi, ale czuję się jakbym latała... Jakbym była w niebie z Diabłem? Jeju, to chyba niemożliwe... Wracam do siebie, szukam jakiejś maści, nagle potrącam ją i gdzieś mi ginie. Szumi mi uszach. Siadam do komputera żeby poinformować Siostrę, że właśnie poszedł, że... Nie mijają dwie minuty - on zaczyna dzwonić! Serce mi bije jak szalone. Żaden facet nie dzwonił do mnie po wyjściu tak szybko... Boję się, że coś się stało. Odbieram, a on mi się pyta jak się trzymam?! Śmieję się do telefonu, no wariat...
Czuję się najszczęśliwsza na świecie.
I to wcale nie przez to wino, chociaż ono znacznie pomogło ;)

I teraz jak w każdej szanującej się telenoweli powinien nastąpić...

K  O  N  I  E  C


Ale będzie jeszcze epilog ;)


101 komentarzy:

  1. Aż mnie wbiło w fotel :P A raczej krzesło :P No to wnukom będziesz miała co opowiadać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmm, myślisz, że doczekam się wnuków? :D

      Usuń
    2. w sumie to fajnie by było mieć takiego małego dzieciaczka ;P

      Usuń
  2. awwwwwwwwwwwwwwww <3 też chcę!! wino jednak dobra rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, jak cudownie! Najcudowniej jest, gdy liczy się tylko tu i teraz..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem, a może zbyt często mi tego brakuje...

      Usuń
    2. Ja chyba już przyzwyczaiłam się do tego, że przeważnie mi tego brakuje..

      Usuń
  4. O jeny..ale to tak naprawdę było?! Pierwszy raz coś mnie tak wciągnęło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, wszystko co tu piszę jest naprawdę ;)

      Usuń
    2. O kurde, no to fajny wieczór miałaś, nie ma co narzekać :D

      Usuń
    3. no w końcu coś pozytywnego :)

      Usuń
  5. No proszę ;)) love story jak sie patrzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, ale banana na twarzy mi namalowałaś! Nareszcie, myślałam, że już nigdy nie doczekam się takiego postu! Wspaniale *.* Czekam na epilog. A mówiłam, że uwielbiam Twoje posty? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki :) Mówiłaś. No to się doczekałaś :) Ja też na to długo czekałam.... :)

      Usuń
    2. Grunt, że to się wydarzyło :)

      Tak, ja też tego żałuję.
      Czy to źle, że rzucam dobrymi cytatami? :D

      Usuń
    3. Nieee, nie! Ależ bardzo mnie to "rajcuje";D

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. No jeszcze epilog, no! :D

      Usuń
    2. a np. post epilog i dalsze części historii? nie ma tak łatwo, będziesz musiała tutaj pisać ;)

      Usuń
    3. bloga nie opuszczam o co to to nie! koniec historii też znajdzie tu swoje miejsce ;)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. taaa, bardzo:P świeczek nie było!

      Usuń
    2. a to nie było jednak ;D
      przenośnych nikt nie miał? :D

      Usuń
    3. A na co komu świeczki? ;D Bez świeczek też może być romantycznie ;P

      Usuń
    4. no Ej! ale mi się marzą świeczki :( :P

      Usuń
  9. Ale końca nie ma i dobrze, bo mnie ciekawość zżera co dalej :D
    Ah rozmarzyłam się z tego wszystkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ się cieszę, że tak wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Żeby taka chwila mogła trwać wiecznie :P już jestem ciekawa co dalej :P bo mówisz, że ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nastąpi ;D
      żeby taaaaaaak mogło być, ehh!!

      Usuń
    2. ale przynajmniej możemy wciąż to wspominać :)nikt nam tego nie zabierze ani nie zabroni :D

      Usuń
    3. to tak, ale nie można żyć ciągle wspomnieniami... :/

      Usuń
    4. masz racje, bo w końcu życie przecieknie między palcami

      Usuń
    5. napisz mi coś wesołego :D

      Usuń
  12. Historia nadaje się na wydanie::) może to jest dobry pomysł?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yyy, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba raczeeeej nie, bohaterowie mogliby by się zawstydzić :P

      Usuń
  13. Czytałam jak zaczarowana, a uśmiech robił się tylko większy i większy. :)

    Historia dalej się tworzy, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mhm, może nie zdradzajmy faktów :P

      Usuń
    2. Ej! Jesteś okropna, wiesz? :P

      Usuń
    3. co? ;( no Ej! bez takich mi tutaj! ;p

      Usuń
    4. Taka prawda! Nie chcesz nic, a nic zdradzić więcej!
      :P

      Usuń
    5. no nie mogę wyprzedzać faktów :P

      Usuń
    6. To ja chcę w takim razie kolejną notkę!

      Usuń
    7. będzie - lada dzień :)

      Usuń
  14. wlasnie ta notka to nie powinnien byc zaden koniec tylko poczatek jaki epilog powinniec byc to prolog ciekawej nowej historii ;D
    swojja droga wiesz jak sprawic by serce szybcij bilo i podnioslo sie cisnienie.... moze powinnas napisa jakas ksiazke w podobnej trzymajacej napiecie ksiazce ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może powinnam? kiedyś pisałam opowiadania ;P ale to trochę marne było... może kiedyś do tego wrócę i wyjdzie trochę lepiej... :)
      to taki prolog to był w notkach wcześniejszych, nie czepiaj się:P

      Usuń
  15. Ooo, jak z filmu sceny. No, ale niesamowite, że takie uczucie między wami było/ jest :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Pięknie... Tyle tylko potrafię powiedzieć.

    http://bozepomozmiiprowadz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. *oklaski*
    A parasolka to co? :DDDD

    NO TO GRATULUJE NOOOOO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no dziękuję, tylko kurde czego? :D :D

      Haha... parasolka niby się trochę wygięła... A tam nieważne;P

      Usuń
    2. Buziaka :DDDD

      Właśnie, nooo! :( Biedna ^^

      Usuń
    3. Biedna, ale całkiem nieźle się trzyma jeszcze ;D

      Usuń
  18. Margo, mogłabyś z tego powieść zrobić... Twoje życie towarzysko-uczuciowe było przebogate i trzymające czytelnika w napięciu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do powieści to daleko, ale jakaś nowelka (tele-nowelka) mogłaby powstać ;D

      Usuń
    2. Pomyśl nad tym: sława, pieniądze :D

      Usuń
    3. i napiszesz wtedy o mnie posta? :D

      Usuń
  19. Dziękuje za odwiedziny... ciekawie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  20. A gdzie ta część dla ludzi o mocnych nerwach?:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahh, dziękuję za wyrozumiałość! ;*

      Usuń
    2. Nie ma za co :D. Zawsze do usług :D.
      Czytam początek, a tam coś o ludziach o mocnych nerwach i już przystępuję do lektury... Czytam, czytam... Całowanie, wychodzenie, wracanie, całowanie... i koniec. I moje mocne nerwy nie zostały zaspokojone, buu :p

      Usuń
    3. Ohh przepraszam :( Postaram się zatem w następnej notce! Dobrze? :D

      Usuń
  21. No ciekawa jestem co to dalej było. Czy był tej happy end, czy doszło do czegoś więcej?!

    OdpowiedzUsuń