poniedziałek, 4 marca 2013

44. Tęsknota, oczekiwanie i szarość dnia

Wrzesień / Październik 2011.

I wróciła normalność i szarość dnia.
Nagle z dnia na dzień odezwał się do mnie Kolega z liceum z prośbą. Prośba polegała na tym, żebym potowarzyszyła mu na weselu. Zgodziłam się, nikt wcześniej nie prosił mnie o coś takiego, dlatego to było miłe zaskoczenie.
Najgorszym elementem mojego życia stało się to, że skrycie zaczynałam tęsknić za Kolegą od Serduszek, nie przyznawałam się do tego, ale tak było. Jeszcze w dodatku skutecznie nakręcał mnie Rumun, który ciągle do mnie pisał i zachowywał się tak jakbyśmy z Serduszkowym w najbliższej przyszłości mieli być parą. I i Inni , którzy wcale nie byli gorsi.
Na tym ślubie i weselu z tym kolegą było stonowanie i trochę olewczo. Czułam się trochę nieswojo, zwłaszcza wtedy gdy on zajmował się sprawami innych, a mnie zostawiał samą... Wtedy zazwyczaj w mojej głowie pojawiało się porównanie z Serduszkowym kiedy ten za mną chodził krok w krok na weselu mojej koleżanki...

I tak mijał wrzesień i zbliżał się październik i powrót do akademika... Wcześniej odezwała się do mnie Dziewczyna z grzyweczką. Nowina była nie z tej ziemi, bo się okazało, że jest w ciąży i dokładnie 1 października jest ślub i zaprasza nas paczką na ten ślub do Kościoła...
A nasza paczka to Serduszkowy, Koleżanka z ławki, Panna Ważna i ja. Tyle, że oni wszyscy mieszkają obok siebie, a ja... Daleko. Bardzo daleko. Ale miał być 1 października, czyli wtedy miałam być już w akademiku, czyli trochę bliżej...
Napisała do mnie też Koleżanka z ławki (tak, tak od Starego), potem zapytałam grzecznie czy kupujemy razem prezent... I w sumie zrobiły mi wielką łaskę, że przystały na to, żebym się z nimi składała. Czułam się jakbym była w organizacji Ku Klux Klan i nagle z niej zostałam wyłączona. Nie chciałam kupować prezentu sama i być tam jako kosmita, który nie wiadomo skąd się wziął. Przystałam na wszystko, co zaproponowały, chowając dumę do kieszeni. Drugim problemem z którym się borykałam było to, że mogłam tam dojechać tylko autobusem, a powrót był dopiero po trzech godzinach po skończonej ceremonii. Kościół znajdował się kilka domów dalej, gdzie mieszkała Koleżanka z ławki, ale ona mi nie mogła pomóc, jak stwierdziła w smsie do mnie „No z powrotem będziesz miała problem”.
Zdesperowana odezwałam się do Serduszkowego, napisałam Mu o wszystkim i On obiecał, że mi pomoże. Że poczeka tam ze mną na ten pieprzony autobus.

A tak w ogóle, znów zaczynałam od nowa moją przygodę z akademikiem. Postanowiłam zmienić mieszkanie, nie chciałam już mieszkać z moją cudowną współlokatorką od przemeblowań. Tak więc zostałam na tym samym piętrze, ale miałam zupełnie nowy łącznik, zupełnie nowy pokój i zupełnie nową współlokatorkę. I znów nikogo nie znałam i szłam w nieznane. 

Ślub był w sobotę jak to zwykle bywa, wsiadłam w busa w miejscowości w której studiowałam i pojechałam. Serce dość szybko mi waliło bo do końca nie wiedziałam gdzie mam wysiąść. Poza tym miałam się spotkać z moimi uroczymi koleżankami, które do samego końca nie wiedziały czy ja będę czy nie i miałam spotkać Serduszkowego, którego ostatni raz widziałam w pociągu...

Byłam wcześniej, wydeptywałam ścieżkę, w końcu zadzwoniłam do Niego, chcąc się dowiedzieć kiedy będzie, nie odbierał. Nagle pojawiły się One – miłe i sympatyczne koleżanki i stałam obok niech, a zupełnie nie wiedziałam o czym one mówią... Ja – takie piąte koło u wozu, chciałam stamtąd zniknąć... Jeszcze na dodatek kiedy Koleżanka z ławki zauważyła, że Kolega od Serduszek do niej dzwonił zrobiło mi się podwójnie niedobrze. Bo do niej dzwonił, a ode mnie nie odebrał...

Cała ceremonia była ładna... Dziewczyna z grzyweczką miała śliczną sukienkę, oczywiście w trakcie przysięgi zachciało mi się standardowo płakać. Akcja przed Kościołem była warta przynajmniej nakręcenia na kamerę. Po złożeniu życzeń, moje wspaniałe koleżanki zniknęły w migu oka, bo tak nie miały w ogóle czasu i strasznie zajęte były. Zostałam z nim sama. Dobrze zauważył jak mnie potraktowały, a On przez chwilę wcale nie był lepszy, zaczął dzwonić do swoich kumpli i umawiać się z nimi na wieczór, a ja stałam obok i zastanawiałam się co się tutaj ze mną biedną stanie na tej obcej wsi... W końcu zapytałam Go czy nie mógłby mnie podrzucić do miasta... Zgodził się, wsiadłam do jego samochodu, po drodze minęliśmy dom Koleżanki z ławki, obok stał samochód, którym przyjechała Panna Ważna... Tak im się spieszyło...

Gadaliśmy o głupotach, przez chwilę chyba na pocieszenie (?!) dotknął mojego odkrytego kolana. Po jakiś dwóch kwadransach byłam już w swoim pokoju w akademiku. Otaczały mnie torby i pudełka i po oczach spacerowały promienie zachodzącego słońca, które odbijały się na brudnej szybie okna. Trzeba było się rozpakować. Przebrałam się i wzięłam do roboty. Po trzech godzinach nie miałam już co robić. Otaczała mnie głucha cisza. Włączyłam laptopa, a że nie było jeszcze w nim internetu zaczęłam robić filmik z wakacji...
Ja i moje cztery ściany. Oczekiwałam w napięciu na moją nową współlokatorkę, na jakiś ludzi...
Samotność to podłe uczucie...

ps. Da mi ktoś jakieś namiary na bloga Duszyczki? 

 

19 komentarzy:

  1. Kochana, daj mi maila to ci zaproszenie wysle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Samotność to najgorsze z uczuć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Samotnosci i ja nie znosze, a ostatnio cholernie burzy moj dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czemu burzy? jak to u Ciebie jest?

      Usuń
    2. Bo czlowiek im starszy tym bardziej potrzebuje obecnosci czlowieka waznego w jego zyciu, takiego od serca . . .

      Usuń
  4. A dlaczego one były takie niemiłe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no powiedz mi to:D
      pisałam wcześniej o nich, same postanowiły nie mieć ze mną kontaktu, a potem wyszło jak wyszło^^

      Usuń
    2. no tak, tak :P haha, laski są wredne.

      U mnie tam kliknij załaduj więcej na samym dole i będzie Twój komć :P

      Usuń
  5. Ojeju. Margo, zmień towarzystwo. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma co, na te koleżanki to Ty liczyć nie mogłaś :( Dobrze, że Serduszkowy zawsze gdzieś tam nad Tobą czuwał.
    Powiedz mi, gdzie faceci mają mózg? Wolał czekać 3 godziny na autobus, zamiast w ciągu 30 minut podwieźć Cię do akademika?
    Dobrze, że moja współlokatorka przeważnie śpi :)
    Ciekawa jestem, jaka ta Twoja nowa była...

    OdpowiedzUsuń
  7. Koleżanki okazały się nie być warte tej znajomości ;) Wielokrotnie już miałam podobne sytuacje. Cóż, trzeba olewać i się nie przejmować ;)

    Kolejny tydzień, a Ty milczysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Koleżanki są dobre jak coś im trzeba a jak nie to olewają Cię jak mogą jakbyś w ogóle nie istniała

    OdpowiedzUsuń
  9. No to widzę, że się kreci towrzysko u ciebie :D płci przeciwnej
    Może ci na nim (ten od serduszek)bardziej zależy, bo tęsknisz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech... najgorsi są ludzie, którzy po wszystkim nawet nas nie zauważają...

    OdpowiedzUsuń
  11. ech z koleżankami tak jest, że jak my coś potrzebujemy to ich jakoś dziwnym trafem nigdy nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wrażenia po notce? Masz w czym wybierać, tylko czas zagiąć na któregoś parol ;)

    Dlaczego Tobie ma być przykro? Sama dyktuj warunki ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak widać samotność u Ciebie to Twój wybór, a nie wybór stan dokonany przed jakim postawiło Cię życie. Do roboty, a zobaczysz niedługo świat w różowych barwach:)

    OdpowiedzUsuń