Wrzesień 2011.
Są takie chwile, które
chcielibyśmy, żeby powtórzyły się raz jeszcze. Żeby móc przeżyć
to raz jeszcze albo żeby w danym momencie postąpić zupełnie inaczej.
Są takie chwile, których się nie zapomina, które pomimo upływu
czasu są wieczne.
Po dwóch godzinach snu
musiałam wyglądać tragicznie, w ogóle bałam się wychodzić z
pokoju, żeby nie spotkać tej właścicielki. Mijałam
Kolegę od Serduszek, kiedy On nagle mnie zatrzymał.
Spojrzałam na niego, niezdolna chyba byłam nawet do jakiejkolwiek
rozmowy, popatrzył się na mnie, po czym przysunął mnie do siebie i przytulił. Moje
dłonie zostały uwięzione pomiędzy Jego, a moim ciałem. Stałam
tam jak głaz i przez ten jeden moment poczułam się najbezpieczniej
na świecie. Mimo że nie odezwałam się ani jednym słowem i nie
wykonałam ani jednego ruchu, żeby mu okazać, że tak właśnie
jest. Zachciało mi się tylko płakać... Tak, płakać. Dlatego, że
zrobił to, czego tak bardzo mi brakowało i czego potrzebowałam?
Potem nawet się na niego nie spojrzałam, udając, że było mi to
obojętne. A tak naprawdę sama przyłapałam się na tym, że szukam
z nim jakiegoś bliższego kontaktu.
Pani właścicielka
jednak się nad nami zmiłowała i przyszła dwie godziny później,
co spowodowało to, że spakowani i zmęczeni leżeliśmy razem na
łóżkach i w napięciu czekaliśmy na to kiedy drzwi się otworzą,
ona wejdzie i nas stamtąd wyrzuci. I wtedy też było tak miło...
Polubiłam ten jego dotyk.
Dzięki Bogu mogliśmy
zostawić torby jeszcze na jakiś czas, pociąg mieliśmy wieczorem.
Zatem udaliśmy się na rundkę po mieście, obiad i na plażę. Tam
zrobiliśmy sobie sesję fotograficzne, sweet focie też były,
zniknięcie mojego brata nr 3 i powrót. A powrót był bajeczny. W
przedziale na osiem osób siedziało nas siedmiu, tzn. że był mały
ścisk. Zajęłam miejsce przy wyjściu, żeby mieć o co się oprzeć
w trakcie spania, obok mnie usiadł Serduszkowy, dalej siedział
jakiś chłopak, a naprzeciwko brat z Rumunem i Rumuna mega plecak.
Już na samym początku Serduszkowy chciał się ze mną zamienić
miejscówkami, bo wiadomo moje miejsce było lepsze, ale nie
chciałam, potem poszłam mu na rękę, bo trochę niewygodnie mi
było jak jego głowa ciągle wisiała na moim ramieniu. W nocy
ciągle coś jadłam i piłam, przeważnie były to kabanosy i
batony, żeby nie myśleć o spaniu, ale w końcu się poddałam,
kiedy wszyscy słodko drzemali. Moja pozycja do zaśnięcia jednak
nie była komfortowa, także zmuszona przez sytuację – oparłam
się o ramię Serduszkowego (w końcu zasłużył sobie na to przez zamianę miejscami) i jakoś tak wtuliłam się w Niego, chwilę później
poczułam jak jego głowa ląduje na mojej głowie, a potem to już
pogrążyłam się we śnie by na chwilę się potem przebudzić jak
się poruszył i zapytać coś w stylu, czy mu niewygodnie, czy mu nie
przeszkadzam? Coś takiego wtedy wypaliłam, a On tylko pokiwał
przecząco głową, uśmiechając się z zamkniętymi oczami. Kiedy
kolejny raz się obudziłam byłam tak w niego wtulona, że aż mi
było wstyd. Nogi też się nam jakoś splątały. A potem już nie
spałam, słuchaliśmy muzyki w moich słuchawkach, nadchodził czas rozstania, zbliżał się ich przystanek... Zbliżała się szósta rano.
I w końcu wysiedli, pomachali nam na dworcu i zniknęli powoli z punku widzenia. Zrobiło mi się tak jakoś smutno...
Jak to zawsze przy pożegnaniach bywa.
Oj, widzę, że z Serduszkiem coś się kroi, oj, oj, czyżby to coś więcej? Mięta?! Jestem w szoku! Zawsze mieliście się ku sobie.
OdpowiedzUsuńDlatego zawsze korzystam z przewozów regionalnych, chociaż czasami też jest niezły ścisk, szczególnie w pociągu relacji Łódź Kaliska - Poznań Główny.
Turuuturtur :P
UsuńPrzewozy regionalne możliwe nie były, a w ogóle ile to by wtedy trwała nasza podróż! Znad morza na południe - troszkę by się jeszcze więcej jechało, a jechaliśmy tlk ok.12h ;)
A co? Zgadłam czy to Turucoś-tam, to po prostu dźwięk strzału prosto w mój pusty łeb? :)
UsuńOj, TLK też jakieś nadzwyczajnie szybkie nie jest. Mielibyście o kilka godzin fajniejsze przeżycia. Ale fakt, regio na takich trasach nie puszczają, chyba, że z kilkoma przesiadkami.
Ja nie strzelam tak jak Ty:P
UsuńHaha, o kilka godzin:D Tak i te przesiadki, ciekawie by było jakby nam pociągi poodjeżdżały :P
A ja strzelam?
UsuńMoże nie byłoby tak źle, z peronu na peron fik-mik i po krzyku :D
No Ty masz do tego takie zapędy:P Strzelby, noże w Twoich notkach się pojawiają ;)
UsuńI witaj w domiku! ;D
Oj tam, oj tam, jeszcze nikogo nie zabiłam :)
UsuńA jak nie to witaj przygodo! Też dobrze.
No i dobrze :D I może niech już tak zostanie :D
UsuńChyba zaraz zabiję...
UsuńNono coś tu iskrzy :P
OdpowiedzUsuńMasz racje są chwile wieczne, do których chętnie by się wróciło.
Szkoda, że to nie jest możliwe. Niektórzy mają to szczęście, że mogą przeżyć podobne chwile, no ale tylko niektórzy, ehh ;)
UsuńAle szczerze rzadna chwila nigdy się nie powtórzy zawsze się różną mimo, że są podobne
Usuńracja :) ale mogą być i ładniejsze... :) a gdy ludzie np. odchodzą to już się z nimi żadnej chwili nie przeżyje..
Usuńjedynie w snach :P
UsuńJak tu ładnie iskrzy. :)
OdpowiedzUsuńEtam takie tam^^
UsuńTeż bym tak chciała. :P
UsuńNo nie wiem ;)
UsuńCzemu? ;)
UsuńBo to wszystko było taaakie skomplikowane...
UsuńTeraz nie jest? ;)
UsuńCzęściej byś chciała mieć się do kogo przytulić i się nigdy nie żegnać?
OdpowiedzUsuńpo co pytasz, skoro znasz odpowiedź :)
UsuńA moze jest inaczej ;p
Usuńwiesz, że nie :)
Usuńwolę się upewnić :P
Usuńok, ok :P
UsuńA co u ciebie tak na teraz?:D
UsuńA po tym wyjeździe? Było coś więcej z Serduszkowym?
OdpowiedzUsuńCoś tam^^ :P
UsuńCo? :P
Usuńoj no, wszystko w swoim czasie :P
Usuńpożegnania są okropne, nie cierpię tego..
OdpowiedzUsuńi nigdy nie myśl 'co by było gdyby', to bezcelowe.
nigdy nie mów nigdy :)
Usuńto bardzo trudne...
ech to uczucie bezpieczenstwa w meskich ramionach ta mozliwosc przytulenia sie ech...
OdpowiedzUsuńnie wzdychaj, bo aż mi zimnem tu powiało :P
UsuńMam taki pomysł... Upatrz sobie jakiegoś pana, zamknij go w piwnicy, przywiąż kajdankami do kaloryfera... wtedy nie będziesz musiała się z nim żegnać :D.
OdpowiedzUsuńPomysł świetny! :D tylko ja nie mam piwnicy! :(
UsuńPożegnania są do kitu ://
OdpowiedzUsuńtak, powitania są fajniejsze ;)
UsuńNie znosze pozegnan, ale czasami trzeba . . . To chyba swego rodzaju oczyszczenie serca i duszy . . . w ktorych zostaje swiatelko nadziei na lepsza przyszlosc . . .
OdpowiedzUsuńNo i w koncu zawitalam u Ciebie, tak zagladalam od jakiegos czasu i podczytywalam ale jakos nie mialam weny i odwagi na ujawnienie sie ;)wybacz :)
Usuńwybaczam:D tylko podaj mi adres swojego bloga :]
Usuńhttp://serctysiace.blogspot.com/
Usuńtylko koniecznie musisz mi maila podac, bo jest zamkniety :)
Nigdy nie lubiłam pożegnań. Zawsze ryczałam jak bóbr. Zwłaszcza jak byłam dużo młodsza. Teraz potrafię sie opanować do momentu, aż nie zostanę sama.
OdpowiedzUsuńEhh... Ja czasami rozklejam się wcześniej;p
Usuńprzez ostatnie dni panuje u mnie dokładnie taki sam nastrój, nie potrafię pozbyć się chęci cofnięcia czasu i powrotu do kilku chwil szczęścia.
OdpowiedzUsuńza kim tak tęsknisz?;>
Usuń