czwartek, 28 lutego 2013

43. 'Wehikuł czasu to byłby cud'

Wrzesień 2011.

Są takie chwile, które chcielibyśmy, żeby powtórzyły się raz jeszcze. Żeby móc przeżyć to raz jeszcze albo żeby w danym momencie postąpić zupełnie inaczej. 
Są takie chwile, których się nie zapomina, które pomimo upływu czasu są wieczne.

Po dwóch godzinach snu musiałam wyglądać tragicznie, w ogóle bałam się wychodzić z pokoju, żeby nie spotkać tej właścicielki. Mijałam Kolegę od Serduszek, kiedy On nagle mnie zatrzymał. Spojrzałam na niego, niezdolna chyba byłam nawet do jakiejkolwiek rozmowy, popatrzył się na mnie, po czym przysunął mnie do siebie i przytulił. Moje dłonie zostały uwięzione pomiędzy Jego, a moim ciałem. Stałam tam jak głaz i przez ten jeden moment poczułam się najbezpieczniej na świecie. Mimo że nie odezwałam się ani jednym słowem i nie wykonałam ani jednego ruchu, żeby mu okazać, że tak właśnie jest. Zachciało mi się tylko płakać... Tak, płakać. Dlatego, że zrobił to, czego tak bardzo mi brakowało i czego potrzebowałam? Potem nawet się na niego nie spojrzałam, udając, że było mi to obojętne. A tak naprawdę sama przyłapałam się na tym, że szukam z nim jakiegoś bliższego kontaktu.

Pani właścicielka jednak się nad nami zmiłowała i przyszła dwie godziny później, co spowodowało to, że spakowani i zmęczeni leżeliśmy razem na łóżkach i w napięciu czekaliśmy na to kiedy drzwi się otworzą, ona wejdzie i nas stamtąd wyrzuci. I wtedy też było tak miło... Polubiłam ten jego dotyk.

Dzięki Bogu mogliśmy zostawić torby jeszcze na jakiś czas, pociąg mieliśmy wieczorem. Zatem udaliśmy się na rundkę po mieście, obiad i na plażę. Tam zrobiliśmy sobie sesję fotograficzne, sweet focie też były, zniknięcie mojego brata nr 3 i powrót. A powrót był bajeczny. W przedziale na osiem osób siedziało nas siedmiu, tzn. że był mały ścisk. Zajęłam miejsce przy wyjściu, żeby mieć o co się oprzeć w trakcie spania, obok mnie usiadł Serduszkowy, dalej siedział jakiś chłopak, a naprzeciwko brat z Rumunem i Rumuna mega plecak. Już na samym początku Serduszkowy chciał się ze mną zamienić miejscówkami, bo wiadomo moje miejsce było lepsze, ale nie chciałam, potem poszłam mu na rękę, bo trochę niewygodnie mi było jak jego głowa ciągle wisiała na moim ramieniu. W nocy ciągle coś jadłam i piłam, przeważnie były to kabanosy i batony, żeby nie myśleć o spaniu, ale w końcu się poddałam, kiedy wszyscy słodko drzemali. Moja pozycja do zaśnięcia jednak nie była komfortowa, także zmuszona przez sytuację – oparłam się o ramię Serduszkowego (w końcu zasłużył sobie na to przez zamianę miejscami) i jakoś tak wtuliłam się w Niego, chwilę później poczułam jak jego głowa ląduje na mojej głowie, a potem to już pogrążyłam się we śnie by na chwilę się potem przebudzić jak się poruszył i zapytać coś w stylu, czy mu niewygodnie, czy mu nie przeszkadzam? Coś takiego wtedy wypaliłam, a On tylko pokiwał przecząco głową, uśmiechając się z zamkniętymi oczami. Kiedy kolejny raz się obudziłam byłam tak w niego wtulona, że aż mi było wstyd. Nogi też się nam jakoś splątały. A potem już nie spałam, słuchaliśmy muzyki w moich słuchawkach, nadchodził czas rozstania, zbliżał się ich przystanek... Zbliżała się szósta rano.
I w końcu wysiedli, pomachali nam na dworcu i zniknęli powoli z punku widzenia. Zrobiło mi się tak jakoś smutno...
Jak to zawsze przy pożegnaniach bywa.

 

48 komentarzy:

  1. Oj, widzę, że z Serduszkiem coś się kroi, oj, oj, czyżby to coś więcej? Mięta?! Jestem w szoku! Zawsze mieliście się ku sobie.

    Dlatego zawsze korzystam z przewozów regionalnych, chociaż czasami też jest niezły ścisk, szczególnie w pociągu relacji Łódź Kaliska - Poznań Główny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Turuuturtur :P

      Przewozy regionalne możliwe nie były, a w ogóle ile to by wtedy trwała nasza podróż! Znad morza na południe - troszkę by się jeszcze więcej jechało, a jechaliśmy tlk ok.12h ;)

      Usuń
    2. A co? Zgadłam czy to Turucoś-tam, to po prostu dźwięk strzału prosto w mój pusty łeb? :)

      Oj, TLK też jakieś nadzwyczajnie szybkie nie jest. Mielibyście o kilka godzin fajniejsze przeżycia. Ale fakt, regio na takich trasach nie puszczają, chyba, że z kilkoma przesiadkami.

      Usuń
    3. Ja nie strzelam tak jak Ty:P

      Haha, o kilka godzin:D Tak i te przesiadki, ciekawie by było jakby nam pociągi poodjeżdżały :P

      Usuń
    4. A ja strzelam?

      Może nie byłoby tak źle, z peronu na peron fik-mik i po krzyku :D

      Usuń
    5. No Ty masz do tego takie zapędy:P Strzelby, noże w Twoich notkach się pojawiają ;)

      I witaj w domiku! ;D

      Usuń
    6. Oj tam, oj tam, jeszcze nikogo nie zabiłam :)

      A jak nie to witaj przygodo! Też dobrze.

      Usuń
    7. No i dobrze :D I może niech już tak zostanie :D

      Usuń
    8. Chyba zaraz zabiję...

      Usuń
  2. Nono coś tu iskrzy :P

    Masz racje są chwile wieczne, do których chętnie by się wróciło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to nie jest możliwe. Niektórzy mają to szczęście, że mogą przeżyć podobne chwile, no ale tylko niektórzy, ehh ;)

      Usuń
    2. Ale szczerze rzadna chwila nigdy się nie powtórzy zawsze się różną mimo, że są podobne

      Usuń
    3. racja :) ale mogą być i ładniejsze... :) a gdy ludzie np. odchodzą to już się z nimi żadnej chwili nie przeżyje..

      Usuń
    4. jedynie w snach :P

      Usuń
  3. Częściej byś chciała mieć się do kogo przytulić i się nigdy nie żegnać?

    OdpowiedzUsuń
  4. A po tym wyjeździe? Było coś więcej z Serduszkowym?

    OdpowiedzUsuń
  5. pożegnania są okropne, nie cierpię tego..
    i nigdy nie myśl 'co by było gdyby', to bezcelowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. ech to uczucie bezpieczenstwa w meskich ramionach ta mozliwosc przytulenia sie ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wzdychaj, bo aż mi zimnem tu powiało :P

      Usuń
  7. Mam taki pomysł... Upatrz sobie jakiegoś pana, zamknij go w piwnicy, przywiąż kajdankami do kaloryfera... wtedy nie będziesz musiała się z nim żegnać :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł świetny! :D tylko ja nie mam piwnicy! :(

      Usuń
  8. Nie znosze pozegnan, ale czasami trzeba . . . To chyba swego rodzaju oczyszczenie serca i duszy . . . w ktorych zostaje swiatelko nadziei na lepsza przyszlosc . . .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i w koncu zawitalam u Ciebie, tak zagladalam od jakiegos czasu i podczytywalam ale jakos nie mialam weny i odwagi na ujawnienie sie ;)wybacz :)

      Usuń
    2. wybaczam:D tylko podaj mi adres swojego bloga :]

      Usuń
    3. http://serctysiace.blogspot.com/

      tylko koniecznie musisz mi maila podac, bo jest zamkniety :)

      Usuń
  9. Nigdy nie lubiłam pożegnań. Zawsze ryczałam jak bóbr. Zwłaszcza jak byłam dużo młodsza. Teraz potrafię sie opanować do momentu, aż nie zostanę sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Ja czasami rozklejam się wcześniej;p

      Usuń
  10. przez ostatnie dni panuje u mnie dokładnie taki sam nastrój, nie potrafię pozbyć się chęci cofnięcia czasu i powrotu do kilku chwil szczęścia.

    OdpowiedzUsuń