niedziela, 30 grudnia 2012

35. Teraz na zawsze odejdą chłody*(?)

13 miesięcy temu.
(licząc od paź)

Ostatni raz w tym roku - długo, żeby nikt nie narzekał, że przerwałam w takim momencie! :P
* - włącz, by umilić czas czytania, to ta melodia :)

Jaka jest różnica kiedy idziesz na jakąś imprezą sama, a z kimś? 
Różnic jest kilka. Zacznijmy może od samego początku. Kiedy idziesz sama pojawia się myśl, że musisz świetnie wyglądać, bo może ktoś zwróci na Ciebie uwagę, bo musisz pokazać, że nie jesteś sama, bo coś z Tobą nie tak, tylko dlatego, że może jesteś za fajna i nie chcesz byle kogo. Jest też druga opcja, jest Ci wszystko tak obojętne, że nie starasz się o nic i masz wszystko gdzieś, tutaj nawet nie zależy Ci na tym, żeby jakoś specjalnie wyglądać. Gdy idziesz z kimś, chcesz wyglądać dobrze dla tego kogoś, dlatego, żeby ten ktoś mógł się Tobą w pewien sposób pochwalić, żebyś tego dnia podobała się mu bardziej. Żeby zwracał uwagę tylko na Ciebie, itd.
Na miejscu już gdy jesteś z kimś, masz z kim rozmawiać, tańczyć i nie martwisz się oto jak będzie, bo byle jakby nie było, będziesz mieć kompana, który jakoś pomoże Ci wybrnąć z sytuacji.
Pierwszy raz szłam na wesele z kimś. To było coś nowego, pierwszy raz bałam się, że nie spodobam się albo w jakiś sposób zawiodę drugą stronę, mimo iż to ona powinna się starać, bo to ja ją zaprosiłam. Wiecie nawet na studniówkę poszłam sama... Zawsze uważałam, że nie zaproszę nigdy nikogo, dopóki z nim nie będę, bo nie będę się, że tak powiem „użerać” z kimś... Bo lepiej nie mieć nikogo, niż żeby mieć kogokolwiek – byle kogo. 
A gdy idziesz sama – nigdy nie wiesz co Cię czeka, czy znajdzie się ktoś z kim będziesz mogła chociażby pogadać... Na szczęście zazwyczaj ktoś się znajduje – przynajmniej na weselach.

Pierwszy raz zmieniłam zdanie i zapragnęłam w końcu nie być sama.
Nie żałowałam, że zaprosiłam akurat Jego. Nie było mi smutno, że to On, a nie Młody ze mną jest. Było mi to jakieś obojętne, mimo iż nadal trochę mi się tęskniło za poczuciem humoru Młodego i jego pytaniami jak minął dzień.

Kiedy wysiadł z samochodu i zobaczyłam jak jest ubrany, jakoś tak niespodziewanie się ucieszyłam. Bo ku mojemu zaskoczeniu – założył różowy krawat, który cudownie pasował do mojego paska od sukienki. W ogóle ubrał się idealnie pod kolor do mnie. Na początku byłam spięta. Chciałam, żeby to wszystko dobrze wypadło, żeby Jemu nie było głupio, że nikogo tam nie zna i żeby mnie nie było głupio, że go zaprosiłam.
Ucieszony swoim imieniem i nazwiskiem na karteczce na stole obok mojej, zaczął robić zdjęcia tym plakietkom, potem było już coraz lepiej, mimo iż obojgu nam było tak chwilami niezręcznie. Pierwszy taniec też był zabawny. Bo ja nie chciałam, żeby musiał ze mną tańczyć, bo w sumie to ja nie umiem tańczyć, a On nie wiedział czy ja chcę czy nie chcę, więc na początku bardzo się nam nie zgrywało. Na koniec nieświadomie znałam każdy jego kolejny ruch. Nie wiem jak to się dzieje.
Świadek miał totalnie na wszystko olewkę. Nie odezwał się do mnie ani razu, nawet ze mną nie zatańczył, tylko przez moment roześmiał się gdy wykonałam zabawny gest w jego stronę. W ogóle tańczyłam jeszcze tylko z kolegą Pana Młodego, który był sam, tak samo jak Świadek i z Kręconym – partnerem Świadkowej. Ten był niesamowitym tancerzem. Reszta czasu należała dla Kolegi od Serduszek.
Kręcony w pewnym momencie, rzucił zabawnym tekstem w naszą stronę kiedy siedzieliśmy za stołem. Taki tam jeden ze zboczonych tekstów. Mnie się zrobiło głupio i miałam mu ochotę za ten tekst przywalić, a Serduszkowy ucieszony, popatrzył tylko i polał kolejną kolejkę. I polubiłam ten jego przypadkowy dotyk, nawet wtedy kiedy kazał mi się prostować – haha. 

Co jeszcze zrobiłam...
W trakcie gdy nas bus wywiózł na sesję fotograficzną Państwa Młodych, chyba jakieś dobre dwie godziny przegadaliśmy dużo tematów. I tu niespodziewanie powiedziałam mu o Starym i o Koleżance z ławki, o moich relacjach z nią i Panną Ważną. Zaskoczyłam się kiedy wyznał mi, że jego też zdenerwowały. Rozmawiało się tak dobrze, że potem nastąpił ciąg dalszy w trakcie imprezy tuż przed oczepinami. Siedzieliśmy chyba z godzinę na huśtawce, do których mam słabość. Najpierw usiadłam na taką pojedynczą, bo podwójną zajęły dzieciaki. Stanął przy mnie i stwierdził, że jest najmłodszy w towarzystwie. Powiedział to i czekał na to co ja powiem. A ja zapytałam tylko, czy mu to przeszkadza? Odpowiedź była przecząca, podszedł i zaczął mnie huśtać. Nie wiem kiedy dzieciaki wyparowały, ale potem usiedliśmy na tej większej huśtawce, w pewnym momencie uznał, że idzie spać i położył mi się na kolanach. I co wtedy miałam zrobić? Jakoś tak nieświadomie zaczęłam głaskać jego włosy... Gdyby ktoś nagle się pojawił...
Ale stop, w końcu się opamiętałam, co ja w ogóle robię i przestałam. Opowiadał mi o swojej pracy, która miała być tylko na wakacje i najgorsze było to, że chciał w niej zostać dłużej, przez co miał w głowie zrobienie sobie roku przerwy na studiach, a to oznaczałoby, że już raczej widywać się nie będziemy jak nie będziemy razem studiować. Nie podobało mi się zdecydowanie to co chrzanił.
A na oczepinach przypadkowo musznik złapał Jego – zahaczając się za guzik od marynarki. Śmiechu było co niemiara. W moich objęciach był nowy Pan Młody :)

I jeszcze jeden element, który zapamiętałam...
Bo na weselu grał DJ. Między nami wywiązała się rozmowa, że fajnie by było jakby puścił piosenkę, którą lubię, a konkretnie piosenkę mojego ulubionego wykonawcy. Namawiał mnie, żebym do niego szła i go poprosiła. Ja nie chciałam, bo stwierdziłam, że jego piosenki na pewno nie będzie miał, a on, że on ma neta, więc na pewno się znajdzie. Więc ja chciałam wypchnąć Jego, żeby poszedł poprosić w moim imieniu jak to czasami bywało, a ten, że On nawet nie wie jak się to pisze i że się zbłaźni. W ogóle to zastanawiałam się na głos jaką piosenkę bym chciała i nie wiedziałam, po czym On zaproponował mi konkretny wybór – jedyną piosenkę, której tytuł zapamiętał. A więc poszłam, znalazłam, DJ puścił, udało się. Najbardziej magiczne było to, że wyszliśmy na parkiet jako pierwsza para, potem pojawiła się jeszcze jedna i tańczyliśmy do tej piosenki i zaskoczył mnie kiedy nagle się okazało, że zna słowa! Śpiewał mi wcześniej inne piosenki do ucha, ale gdy zaczął podśpiewywać tą, udając, że zna rosyjski tak samo jak ja – gdy sobie podśpiewuję - to było jakieś takie inne, niespotykane, zaczarowane? Przez chwilę zastanawiałam się czy to, co się dzieje – dzieje się naprawdę?
Żałowałam? Że przecież nic oprócz koleżeńskiej znajomości nas nie łączy, bo mogło być tak... Cudownie w tej chwili?

Rano obudził mnie smsem, że „fajna tapeta:P”. Zaśmiałam się, umyłam zęby, założyłam szlafrok i bez pukania weszłam do mojego pokoju, gdzie siedział przed... komputerem oczywiście. Przez dłuższy moment zastanawiałam się czy spodenki w których jest, to spodenki w których spał czy to spodenki użytku codziennego. Przez chwilę nawet mnie to skrępowało. Jednak potem okazało się, że to na szczęście normalne spodenki, na normalną ciepłą, wakacyjną pogodę. Włączyłam swojego laptopa, zaczęły mi się pojawiać głupie powiadomienia z poczty, w tym ogłoszenie zachęcające do zarejestrowania się na sympatii, której nie mam. Poirytowało mnie to, nie chciałam żeby zauważył, żeby czasem sobie nie pomyślał, że mam tam konto, po czym wyparowałam, że przysyłają mi te głupie horoskopy i wtedy sama się wkopałam w przeczytanie mojego horoskopu, który też wtedy akurat przyszedł. Ominęłam oczywiście jakieś głupie rzeczy związane z uczuciami. I jeszcze wtedy skomentował to, patrząc się w moje oczy. Nie wiem co mi wtedy się stało i skąd te rumieńce. Zdążyliśmy tylko potem jeszcze obejrzeć zdjęcia, po czym nagle się okazało, że jego brat już gdzieś błądzi w okolicy, żeby go zabrać, a tu nawet śniadania nie dostał, a w ogóle pora obiadu była... Mama się na mnie zdenerwowała, ja na mamę, no bo jak to wyszło, a on wyszedł uśmiechnięty. Przywitałam się z jego bratem, a raczej poznałam jego brata, po czym ku mojemu zaskoczeniu nagle na pożegnanie Serduszkowy pocałował mnie w policzek. To było takie... Bardzo miłe zaskoczenie. Taki dziękczynny buziak za to, że go ze sobą zabrałam. A potem mi pisał m.in. żebym mamę pozdrowiła i przeprosiła, że tego obiadu nie zjadł i że ma do mnie niedaleko, bo tylko 58km, więc jeszcze mnie odwiedzi... I na pewno kiedyś wpadnie na ten obiad.
Ale słowa nie dotrzymał. Taki tam Kolega od Serduszek.



27 komentarzy:

  1. Dziękuję za ciąg dalszy! :D
    Szkoda, że słowa nie dotrzymał...
    W weselach jest coś magicznego, że dzieją się takie rzeczy :) Aż mi się przypomniały te, na których byłam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę! :D No i ... A szkoda :P
      Chcesz o nich mi opowiedzieć? :)

      Usuń
    2. A może jeszcze przyjedzie? ;>
      Oj, to dnia i nocy by nam brakło ;p Podobało mi się, że było tak magicznie, jak we śnie...i ten przypadkowy dotyk, który tak elektryzował powietrze wokół :) I huśtawki - też je uwielbiam :) Odżyło we mnie mnóstwo wspomnień z nimi związanych ;)

      Usuń
  2. Dziwne to wszystko. Jak czytałam to co napisałaś odnosiłam wrażenie, że nie byłaś mu obojętna. Te jego zachowanie..spojrzenia..
    Co do odruchu głaskania po głowie- ja mam taki fetysz, że lubię jak facet ma gęste włosy, żeby można było go poczochrać po głowie.. Zawsze tak kolegom robię, ale nie jest to głaskanie tylko właśnie czochranie. Na jakiejś imprezie miałam sytuację identyczną jak Twoja, kolega (aktualnie ktoś zdecydowanie bliższy niż kolega) położył głowę na moich kolanach, a ja mimowolnie zaczęłam go głaskać po głowie. To jest odruch silniejszy ode mnie. A On to chyba polubił :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne to będzie jak dalej zacznę opowiadać :D
      Wiesz co, musisz mi zdradzić jak Ty to głaskanie odprawiasz, może ja źle głaskałam? ;D

      Usuń
    2. no właśnie jestem cholernie ciekawa tej znajomości :)
      Nie wiem, ja tyle głaskałam, że teraz sam przyjeżdża na głaskanie, ale jakoś specyficznie tego nie robiłam :P może po prostu trafiłam na takiego co lubi :P

      Usuń
    3. Szczęścia i miłości Ci życzę w nowym roku wiesz? :) Szczęśliwej miłości!

      Usuń
  3. A jednak bywają momenty, dzięki którym chce się żyć. Spędziłaś miło czas i o tym warto pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  4. byłam sama na dwóch weselach i to było beznadziejne, wszyscy przychodzą sparowani... ale cóż, zawsze może zdarzyć sie cud i można kogoś poznać:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazwyczaj tak, ale... czasem te pary to nie są pary i można kogoś ciekawego poznać :)

      Usuń
  5. Moze jeszcze wpadnie na ten obiad czy juz nie masz z nim kontaktu? To ta piosenka co dałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to ta:) słuchałaś?
      Hmm, mam kontakt, no ale...

      Usuń
    2. Tak słuchałam :D Podoba mi się :)
      Ale co??

      Usuń
  6. no właśnie... huśtawki (uśmiecham się) huśtawki i mosty. to moje dwa sentymentalne miejsca.
    p.s. Margo... spełnienia marzeń w nadchodzącym roku. dobrze że jesteś z nami. (uśmiecham się)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Ty z nami! :) dziękuje i wzajemnie!
      huśtawki i fontanny... :)

      Usuń
  7. no najwazniejsze ze milo wspominasz to wesele ;)
    ajj moze ktos inny bedzie przyjzezdzal na obiad hmm ten Jedyny ;) tego Ci zycze w Nowym Roku wszystkiego najlepszego spelnienia tego co sie w tym roku nie udalo i obys miala duzo radosci z kazdego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. pierwsze tak fajne wesele w moim życiu :)

      Usuń
    2. Nie pamiętam kiedy byłam na weselu. Miałam w wakacje, ale nie poszłam bo: po pierwsze - to daleka rodzica, po drugie - nie miałam z kim, po trzecie - był wtedy Coke :)

      Usuń
  9. miałam mieć wesele w lutym,znaczy byłam zaproszona:D ale..sesja.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz... nawet wczoraj o tym myślałam. jak pójdziesz na imprezę z ładną koleżanką, to facet będzie się interesował właśnie nią. Jak pójdziesz z brzydką, to nawet do was nie podejdzie. No i moja mała tragedia.
    U Ciebie mowa o facecie, a na temat facetów to ja się nie wypowiadam.

    Oszukista jeden i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  11. o rannnyy... ! Czytałam z zapartym tchem, jak w jakiejś książce! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. szkoda, że nie dotrzymał słowa... ech faceci!

    OdpowiedzUsuń