13 miesięcy temu.
(licząc od paź)
Ostatni raz w tym roku - długo, żeby nikt nie narzekał, że przerwałam w takim momencie! :P
* - włącz, by umilić czas czytania, to ta melodia :)
Jaka jest różnica kiedy
idziesz na jakąś imprezą sama, a z kimś?
Różnic jest kilka.
Zacznijmy może od samego początku. Kiedy idziesz sama pojawia się
myśl, że musisz świetnie wyglądać, bo może ktoś zwróci na
Ciebie uwagę, bo musisz pokazać, że nie jesteś sama, bo coś z
Tobą nie tak, tylko dlatego, że może jesteś za fajna i nie chcesz
byle kogo. Jest też druga opcja, jest Ci wszystko tak obojętne, że
nie starasz się o nic i masz wszystko gdzieś, tutaj nawet nie
zależy Ci na tym, żeby jakoś specjalnie wyglądać. Gdy idziesz z
kimś, chcesz wyglądać dobrze dla tego kogoś, dlatego, żeby ten
ktoś mógł się Tobą w pewien sposób pochwalić, żebyś tego
dnia podobała się mu bardziej. Żeby zwracał uwagę tylko na
Ciebie, itd.
Na miejscu już gdy jesteś
z kimś, masz z kim rozmawiać, tańczyć i nie martwisz się oto jak
będzie, bo byle jakby nie było, będziesz mieć kompana, który
jakoś pomoże Ci wybrnąć z sytuacji.
Pierwszy raz szłam na
wesele z kimś. To było coś nowego, pierwszy raz bałam się, że
nie spodobam się albo w jakiś sposób zawiodę drugą stronę, mimo
iż to ona powinna się starać, bo to ja ją zaprosiłam. Wiecie
nawet na studniówkę poszłam sama... Zawsze uważałam, że nie
zaproszę nigdy nikogo, dopóki z nim nie będę, bo nie będę się,
że tak powiem „użerać” z kimś... Bo lepiej nie mieć nikogo,
niż żeby mieć kogokolwiek – byle kogo.
A gdy idziesz sama –
nigdy nie wiesz co Cię czeka, czy znajdzie się ktoś z kim będziesz
mogła chociażby pogadać... Na szczęście zazwyczaj ktoś się
znajduje – przynajmniej na weselach.
Pierwszy raz zmieniłam
zdanie i zapragnęłam w końcu nie być sama.
Nie żałowałam, że
zaprosiłam akurat Jego. Nie było mi smutno, że to On, a nie Młody
ze mną jest. Było mi to jakieś obojętne, mimo iż nadal trochę
mi się tęskniło za poczuciem humoru Młodego i jego pytaniami jak
minął dzień.
Kiedy wysiadł z
samochodu i zobaczyłam jak jest ubrany, jakoś tak niespodziewanie
się ucieszyłam. Bo ku mojemu zaskoczeniu – założył różowy
krawat, który cudownie pasował do mojego paska od sukienki. W ogóle
ubrał się idealnie pod kolor do mnie. Na początku byłam spięta.
Chciałam, żeby to wszystko dobrze wypadło, żeby Jemu nie było
głupio, że nikogo tam nie zna i żeby mnie nie było głupio, że
go zaprosiłam.
Ucieszony swoim imieniem
i nazwiskiem na karteczce na stole obok mojej, zaczął robić
zdjęcia tym plakietkom, potem było już coraz lepiej, mimo iż
obojgu nam było tak chwilami niezręcznie. Pierwszy taniec też był
zabawny. Bo ja nie chciałam, żeby musiał ze mną tańczyć, bo w
sumie to ja nie umiem tańczyć, a On nie wiedział czy ja chcę czy
nie chcę, więc na początku bardzo się nam nie zgrywało. Na
koniec nieświadomie znałam każdy jego kolejny ruch. Nie wiem jak
to się dzieje.
Świadek miał totalnie
na wszystko olewkę. Nie odezwał się do mnie ani razu, nawet ze mną
nie zatańczył, tylko przez moment roześmiał się gdy wykonałam zabawny gest w jego stronę. W ogóle tańczyłam jeszcze tylko z kolegą Pana
Młodego, który był sam, tak samo jak Świadek i z Kręconym –
partnerem Świadkowej. Ten był niesamowitym tancerzem. Reszta czasu
należała dla Kolegi od Serduszek.
Kręcony w pewnym
momencie, rzucił zabawnym tekstem w naszą stronę kiedy
siedzieliśmy za stołem. Taki tam jeden ze zboczonych tekstów. Mnie
się zrobiło głupio i miałam mu ochotę za ten tekst przywalić, a
Serduszkowy ucieszony, popatrzył tylko i polał kolejną kolejkę.
I polubiłam ten jego przypadkowy dotyk, nawet wtedy kiedy kazał mi
się prostować – haha.
Co jeszcze zrobiłam...
W trakcie gdy nas bus
wywiózł na sesję fotograficzną Państwa Młodych, chyba jakieś
dobre dwie godziny przegadaliśmy dużo tematów. I tu
niespodziewanie powiedziałam mu o Starym i o Koleżance z ławki, o
moich relacjach z nią i Panną Ważną. Zaskoczyłam się kiedy
wyznał mi, że jego też zdenerwowały. Rozmawiało się tak dobrze,
że potem nastąpił ciąg dalszy w trakcie imprezy tuż przed
oczepinami. Siedzieliśmy chyba z godzinę na huśtawce, do których
mam słabość. Najpierw usiadłam na taką pojedynczą, bo podwójną
zajęły dzieciaki. Stanął przy mnie i stwierdził, że jest
najmłodszy w towarzystwie. Powiedział to i czekał na to co ja
powiem. A ja zapytałam tylko, czy mu to przeszkadza? Odpowiedź
była przecząca, podszedł i zaczął mnie huśtać. Nie wiem kiedy
dzieciaki wyparowały, ale potem usiedliśmy na tej większej
huśtawce, w pewnym momencie uznał, że idzie spać i położył mi
się na kolanach. I co wtedy miałam zrobić? Jakoś tak nieświadomie
zaczęłam głaskać jego włosy... Gdyby ktoś nagle się pojawił...
Ale stop, w końcu się
opamiętałam, co ja w ogóle robię i przestałam. Opowiadał mi o
swojej pracy, która miała być tylko na wakacje i najgorsze było
to, że chciał w niej zostać dłużej, przez co miał w głowie
zrobienie sobie roku przerwy na studiach, a to oznaczałoby, że już
raczej widywać się nie będziemy jak nie będziemy razem studiować.
Nie podobało mi się zdecydowanie to co chrzanił.
A na oczepinach
przypadkowo musznik złapał Jego – zahaczając się za guzik od
marynarki. Śmiechu było co niemiara. W moich objęciach był nowy
Pan Młody :)
I jeszcze jeden element,
który zapamiętałam...
Bo na weselu grał DJ.
Między nami wywiązała się rozmowa, że fajnie by było jakby
puścił piosenkę, którą lubię, a konkretnie piosenkę mojego
ulubionego wykonawcy. Namawiał mnie, żebym do niego szła i go
poprosiła. Ja nie chciałam, bo stwierdziłam, że jego piosenki na
pewno nie będzie miał, a on, że on ma neta, więc na pewno się
znajdzie. Więc ja chciałam wypchnąć Jego, żeby poszedł poprosić
w moim imieniu jak to czasami bywało, a ten, że On nawet nie wie
jak się to pisze i że się zbłaźni. W ogóle to zastanawiałam
się na głos jaką piosenkę bym chciała i nie wiedziałam, po czym
On zaproponował mi konkretny wybór – jedyną piosenkę, której
tytuł zapamiętał. A więc poszłam, znalazłam, DJ puścił, udało
się. Najbardziej magiczne było to, że wyszliśmy na parkiet jako
pierwsza para, potem pojawiła się jeszcze jedna i tańczyliśmy do
tej piosenki i zaskoczył mnie kiedy nagle się okazało, że zna
słowa! Śpiewał mi wcześniej inne piosenki do ucha, ale gdy zaczął podśpiewywać tą, udając, że zna rosyjski tak samo jak ja –
gdy sobie podśpiewuję - to było jakieś takie inne, niespotykane, zaczarowane? Przez chwilę zastanawiałam się czy to, co
się dzieje – dzieje się naprawdę?
Żałowałam? Że
przecież nic oprócz koleżeńskiej znajomości nas nie łączy, bo
mogło być tak... Cudownie w tej chwili?
Rano obudził mnie smsem,
że „fajna tapeta:P”. Zaśmiałam się, umyłam zęby, założyłam
szlafrok i bez pukania weszłam do mojego pokoju, gdzie siedział
przed... komputerem oczywiście. Przez dłuższy moment zastanawiałam
się czy spodenki w których jest, to spodenki w których spał czy
to spodenki użytku codziennego. Przez chwilę nawet mnie to
skrępowało. Jednak potem okazało się, że to na szczęście
normalne spodenki, na normalną ciepłą, wakacyjną pogodę.
Włączyłam swojego laptopa, zaczęły mi się pojawiać głupie
powiadomienia z poczty, w tym ogłoszenie zachęcające do
zarejestrowania się na sympatii, której nie mam. Poirytowało mnie
to, nie chciałam żeby zauważył, żeby czasem sobie nie pomyślał,
że mam tam konto, po czym wyparowałam, że przysyłają mi te
głupie horoskopy i wtedy sama się wkopałam w przeczytanie mojego
horoskopu, który też wtedy akurat przyszedł. Ominęłam oczywiście
jakieś głupie rzeczy związane z uczuciami. I jeszcze wtedy skomentował to, patrząc się w moje oczy. Nie wiem co mi wtedy
się stało i skąd te rumieńce. Zdążyliśmy tylko potem jeszcze obejrzeć
zdjęcia, po czym nagle się okazało, że jego brat już gdzieś
błądzi w okolicy, żeby go zabrać, a tu nawet śniadania nie
dostał, a w ogóle pora obiadu była... Mama się na mnie
zdenerwowała, ja na mamę, no bo jak to wyszło, a on wyszedł
uśmiechnięty. Przywitałam się z jego bratem, a raczej poznałam
jego brata, po czym ku mojemu zaskoczeniu nagle na pożegnanie
Serduszkowy pocałował mnie w policzek. To było takie... Bardzo
miłe zaskoczenie. Taki dziękczynny buziak za to, że go ze sobą
zabrałam. A potem mi pisał m.in. żebym mamę pozdrowiła i
przeprosiła, że tego obiadu nie zjadł i że ma do mnie niedaleko,
bo tylko 58km, więc jeszcze mnie odwiedzi... I na pewno kiedyś
wpadnie na ten obiad.
Ale słowa nie dotrzymał.
Taki tam Kolega od Serduszek.
Dziękuję za ciąg dalszy! :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że słowa nie dotrzymał...
W weselach jest coś magicznego, że dzieją się takie rzeczy :) Aż mi się przypomniały te, na których byłam ^^
A proszę! :D No i ... A szkoda :P
UsuńChcesz o nich mi opowiedzieć? :)
A może jeszcze przyjedzie? ;>
UsuńOj, to dnia i nocy by nam brakło ;p Podobało mi się, że było tak magicznie, jak we śnie...i ten przypadkowy dotyk, który tak elektryzował powietrze wokół :) I huśtawki - też je uwielbiam :) Odżyło we mnie mnóstwo wspomnień z nimi związanych ;)
Dziwne to wszystko. Jak czytałam to co napisałaś odnosiłam wrażenie, że nie byłaś mu obojętna. Te jego zachowanie..spojrzenia..
OdpowiedzUsuńCo do odruchu głaskania po głowie- ja mam taki fetysz, że lubię jak facet ma gęste włosy, żeby można było go poczochrać po głowie.. Zawsze tak kolegom robię, ale nie jest to głaskanie tylko właśnie czochranie. Na jakiejś imprezie miałam sytuację identyczną jak Twoja, kolega (aktualnie ktoś zdecydowanie bliższy niż kolega) położył głowę na moich kolanach, a ja mimowolnie zaczęłam go głaskać po głowie. To jest odruch silniejszy ode mnie. A On to chyba polubił :P
Dziwne to będzie jak dalej zacznę opowiadać :D
UsuńWiesz co, musisz mi zdradzić jak Ty to głaskanie odprawiasz, może ja źle głaskałam? ;D
no właśnie jestem cholernie ciekawa tej znajomości :)
UsuńNie wiem, ja tyle głaskałam, że teraz sam przyjeżdża na głaskanie, ale jakoś specyficznie tego nie robiłam :P może po prostu trafiłam na takiego co lubi :P
Szczęścia i miłości Ci życzę w nowym roku wiesz? :) Szczęśliwej miłości!
UsuńA jednak bywają momenty, dzięki którym chce się żyć. Spędziłaś miło czas i o tym warto pamiętać.
OdpowiedzUsuńtoteż pamiętam^^ :)
Usuńbyłam sama na dwóch weselach i to było beznadziejne, wszyscy przychodzą sparowani... ale cóż, zawsze może zdarzyć sie cud i można kogoś poznać:D
OdpowiedzUsuńzazwyczaj tak, ale... czasem te pary to nie są pary i można kogoś ciekawego poznać :)
UsuńMoze jeszcze wpadnie na ten obiad czy juz nie masz z nim kontaktu? To ta piosenka co dałaś?
OdpowiedzUsuńTak to ta:) słuchałaś?
UsuńHmm, mam kontakt, no ale...
Tak słuchałam :D Podoba mi się :)
UsuńAle co??
no właśnie... huśtawki (uśmiecham się) huśtawki i mosty. to moje dwa sentymentalne miejsca.
OdpowiedzUsuńp.s. Margo... spełnienia marzeń w nadchodzącym roku. dobrze że jesteś z nami. (uśmiecham się)
a Ty z nami! :) dziękuje i wzajemnie!
Usuńhuśtawki i fontanny... :)
no najwazniejsze ze milo wspominasz to wesele ;)
OdpowiedzUsuńajj moze ktos inny bedzie przyjzezdzal na obiad hmm ten Jedyny ;) tego Ci zycze w Nowym Roku wszystkiego najlepszego spelnienia tego co sie w tym roku nie udalo i obys miala duzo radosci z kazdego dnia ;*
ten Jedny - ładnie brzmi :)
Usuńdziękuję! :*
no wiem wiem ze to pieknie brzmi ;D
UsuńGrunt, że wesele się udało :)
OdpowiedzUsuńpierwsze tak fajne wesele w moim życiu :)
UsuńNie pamiętam kiedy byłam na weselu. Miałam w wakacje, ale nie poszłam bo: po pierwsze - to daleka rodzica, po drugie - nie miałam z kim, po trzecie - był wtedy Coke :)
Usuńmiałam mieć wesele w lutym,znaczy byłam zaproszona:D ale..sesja.
OdpowiedzUsuńJak ja bym poszła na wesele! :D
OdpowiedzUsuńWiesz... nawet wczoraj o tym myślałam. jak pójdziesz na imprezę z ładną koleżanką, to facet będzie się interesował właśnie nią. Jak pójdziesz z brzydką, to nawet do was nie podejdzie. No i moja mała tragedia.
OdpowiedzUsuńU Ciebie mowa o facecie, a na temat facetów to ja się nie wypowiadam.
Oszukista jeden i tyle.
o rannnyy... ! Czytałam z zapartym tchem, jak w jakiejś książce! ;)
OdpowiedzUsuńszkoda, że nie dotrzymał słowa... ech faceci!
OdpowiedzUsuń