piątek, 12 października 2012

17. Spotkanie z Chamem i prostakiem

21 miesięcy temu.

I zatrzymałam się, rozglądając wokół. Obok mnie przechodziło dużo osób, ujrzałam Go jak stał koło budynku i już na mnie czekał. Ruszył w moją stronę, miał na sobie tą kurtkę co na zdjęciach. Inaczej mogłabym Go nie poznać. Zapuścił jakąś dziwną brodę, włosy nie były już takie idealne, rozwichrzył je wiatr. Dalej miał okulary, ale już nie te same, tylko jakieś brzydsze? Nie podobał mi się, ale dalej czułam się taka słaba, miałam tam ochotę zemdleć gdy był coraz bliżej. Ostatni raz widziałam Go 10 miesięcy temu.
Kiedy stanął naprzeciwko usłyszałam ciepłe „Cześć”, odpowiedziałam chyba resztką sił, dalej nie wiedziałam co mam mówić... A coraz bardziej nasilało się we mnie to, że zbliżała się dramatyczna chwila – chciało mi się płakać. I ta myśl, że nie mogę Go dotknąć, bo przecież On kogoś ma. A stał tak blisko, zdecydowanie za blisko. Nie powinien tak stać. I dalej przecież miał te same czekoladowe oczy!
Nie umieliśmy ze sobą rozmawiać. On czekał na to co mam Mu do powiedzenia, ja nie potrafiłam Mu tego wszystkiego przekazać. W końcu zaczęłam wypominać, że się ze mną nie pożegnał, że zachował się jak dupek, że potraktował mnie jak zabawkę... I wtedy się rozpłakałam.
Widziałam w jego oczach, że nie było Mu to obojętne, ale przecież nie mógł nic zrobić. Przez moment mnie przytulił. Dosłownie przez moment, po chwili odsunął się i patrzył na mnie jak zbity z tropu pies. Stwierdziłam, że raczej nie porozmawiamy sobie, skoro On nic nie mówi, a ja też nie potrafię, po czym ruszyłam przed siebie. Zrezygnowana i pokonana przez swoją nieśmiałość. Zaczął mnie gonić, a ja płakałam jak małe dziecko i nie mogłam się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie.

Dogonił mnie na pasach, kazałam mu, żeby dał mi spokój, że nie ma to wszystko sensu. Ale On dalej za mną szedł, po raz kolejny i kolejny. Nie słuchał mnie. W końcu zatrzymałam się. Nie ułatwiał mi.
-Powiedz mi dlaczego? - spytał. Byłam w jakimś amoku. Nagle jakaś dziewczyna z drugą powiedziała mi cześć. Nie wiedziałam kto to, myślałam, że to jego znajoma. Ale On odszedł ode mnie o dwa kroki. Jemu też powiedziała, zaskoczona. Wtedy nagle do mnie dotarło, że to przecież moja koleżanka. Panna Ważna. Jedyna dziewczyna, której Go wtedy przedstawiłam. Spojrzała na mnie, na Niego i szybko się oddaliła, jakby rozumiejąc całą sytuację.
Na nowo stanął naprzeciwko i zaczął pytać dlaczego. A ja, ja nie wyznałam Mu miłości jak to robią w komediach romantycznych, nie było mnie na to stać. Zresztą i tak nic by to nie zmieniło. Teraz nawet nie pamiętam dokładnie co wtedy powiedziałam. Wiem tylko, że dałam mu do zrozumienia, że był dla mnie ważny, bardzo ważny, że jest, ale przecież to i tak nic nie zmieni, więc najlepiej będzie jak już pójdzie w swoją stronę, a ja w swoją.
Nie odpowiedział na to nic, zaproponował tylko, że mnie odprowadzi. Moja droga do akademika była dość daleka i przecież nie do końca bezpieczna, ale nie zgodziłam się, rzekłam zajebiście łamliwym już głosem, że przecież sobie poradzę... Od dawna sobie jakoś radziłam, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?
I poszłam, już nie oglądając się za siebie.
Dalej radząc sobie, sama ze wszystkim. Zasmarkałam wszystkie chusteczki, na skrzyżowaniu jechali jacyś durnie, którzy skomentowali mnie, że mam katar, śmiejąc się. Nienawidziłam ich wtedy! Wszystkich! Wszystkich facetów!
To tak bardzo bolało!
Czułam się taką małą, nic niewartą istotką. W dodatku samą jak palec, nikomu niepotrzebną...


16 komentarzy:

  1. Może nie powiedziałaś mu, że go kochasz, ale wyznałaś, że był ważny. Reszty powinien się sam domyślić z Twojej reakcji na to spotkanie, na tą sytuację.
    I myślę też, że nie byłaś mu całkiem obojętna skoro za Tobą szedł i chciał Cie odprowadzić. Gdyby było inaczej poszedł by w pizdu już po pierwszych Twoich słowach.
    Trochę szkoda, że nie było mnie wtedy przy Tobie, tzn. tuż po tej rozmowie. Byłoby Ci raźniej...

    OdpowiedzUsuń
  2. ale jednak powiedzialas mu troche. Od tamtego czasu nie masz z nim kontaktu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie historie sprawiają, że ja też nienawidzę facetów, a właściwie ich postępowania, tego, że nie potrafią nic powiedzieć, wziąć sprawy w swoje ręce. Stoją tylko, jak idioci i pytają co dalej, dlaczego, co mają zrobić. A powinni walczyć, wypruwać sobie żyły dla nas i biec za nami, nawet, gdy mówimy, że mają zostać. Przecież to takie proste...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! kiedy wszystko stoi na granicy i potrzebny jest jeden zdecydowany ruch, choćby złapanie za rękę - nic tak nie boli jak brak reakcji. i wracasz wtedy do domu sama, z rozmazanym tuszem pod oczami jak jakieś zero, nic nie znacząca plątanina rozczarowania i żalu..
      ale to co w takiej chwili wydaje się końcem świata, mija razem z upływem czasu.

      Usuń
  4. ojj biedna co za typ... Holly ma racje to oni o nas powinni walczyc brac zachowoywac sie jak faceci a nie zadawac glupie pytania co dalej;/a niech sie gonia te nic nie warte typy nam pisani sa fajniejsi faceci a nie frajerzy szkoda na nich czasu
    mam nadzieje ze wyszedl Ci z glowy na dobre bo co to za koles szkoda gadac!!

    OdpowiedzUsuń
  5. a wszystko przez jakiegoś faceta, kochana, daj spokój, ta płeć tak ma, że czasem trzeba ją olać totalnie bo inaczej idzie zwariować :P ja np. powiedziałam ostatnio do ziomka w klubie, który cały czas wpierniczał się do naszego stolika, że to jest babski kącik i ma wypier*alać :D I poszedł sobie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z K. faceci nie są warci tych wszystkich łez. Oni zazwyczaj mają wszystko gdzieś, a gdy zaczyna się im palić grunt pod nogami, to nawet nie wiedzą co robić. Facetowi daje się jedną szansę, jeśli jej nie wykorzysta... trudno.

      Usuń
  6. :( Twoje uczucia do niego są nadal aktualne?

    OdpowiedzUsuń
  7. uf, nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu..pewnie to samo.

    Ja zawsze powtarzam 'FACET TO ŚWINIA' ;)
    http://sarenkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że to podłe uczucie już Cię opuściło, bo wcale nie jesteś “nic nie wartą istotką“ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Faceci są beznadziejni. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po takich nie warto płakać... Nie zasługiwał na Twoje łzy. Żaden facet, który je powoduje, o ile nie są to łzy szczęścia, to na nie nie zasługuje. Nie był wart ani jednej.

    OdpowiedzUsuń
  11. no to sporo nas laczy... Twoj przynajmniej rozumial, chociaz troche, ze byl dla Ciebie wazny. Do mojego moglam mowic jak do slupa i wcale go to nie ruszalo...

    OdpowiedzUsuń
  12. jak to on się pytał "dlaczego"? to chyba on znalazł sobie kogoś innego, albo się już całkiem pogubiłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlaczego płaczę? dlaczego tak bardzo mnie bolało jak mnie potraktował? dlaczego zareagowałam jak zareagowałam?

      może myślał, że nie znaczył za wiele, nie wiem...

      Usuń
  13. Moim zdaniem i tak dużo powiedziałaś. Gdzie tam masz nieśmiałość?

    OdpowiedzUsuń